czwartek, 31 października 2013

7. Tell me why you say goodbye.

Kate:

Podniosłam się z ziemi, a potem spojrzałam na osobę którą staranowałam. Przede mną stał Juan. Serce szybciej mi zabiło, a ja zadrżałam. Dlaczego on? Widząc w jakim jestem stanie podszedł bliżej.
- Wybacz, nie chciałam na ciebie wpaść. Musze już iść. - ruszyłam, ale chłopak złapał mnie za rękę.
- Co się stało Kate? Dlaczego płaczesz? - mówił spokojnym i kojącym głosem. Troszczył się. To tylko pogarszało sprawę.
- Wyjeżdżam z Londynu. Musze iść się spakować.
- Ale dlaczego? Czy ktoś cie skrzywdził?
- W Australii czeka na mnie chłopak i moja przyszłość. Jeśli tu zostanę to wrócę do przeszłości, której nie chce powtarzać. Wybacz i żegnaj. - ucałowałam go w policzek. Widząc jego szok i ból w oczach poczułam ucisk w gardle. Wyciągnęłam nadgarstek z jego uścisku i biegiem ruszyłam do hotelu. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?


Viv :

O 18 wyszłam przed bar i czekałam na Kate. Chciałam już dowiedzieć się co takiego ma mi do powiedzenia. Jak miała zamiar wytłumaczyć jej wczorajsze zachowanie. Lecz nie to teraz zaprzątało moje myśli. Jakim cudem pozwoliłam mu mnie pocałować ? Dałam ponieść się chwili. To nie jest do mnie podobne. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam. Co ten facet miał w sobie, że mógł zrobić ze mną co tylko chciał, a mi się to podobało. Owszem, pocałunek z nim to było spełnienie moich marzeń. Odkąd go tylko zobaczyłam chciałam to zrobić. To był magiczny moment. Chociaż może i dobrze, że Kate nam przerwała. Seks z szefem w jego biurze, to chyba za duża adrenalina jak dla mnie. Przecież w każdej chwili mógłby ktoś nas przyłapać. Jak mogłabym tam dalej pracować i patrzeć tej osobie prosto w oczy ? Czułabym się jak zwykła szmata.
- Hej. - ktoś wytrącił mnie z rozmyśleń. Uniosłam głowę i zobaczyłam Kate. - Wiem, jesteś wściekła i to rozumiem. Możesz na mnie krzyczeć ile tylko chcesz. - spuściła głowę.
- Owszem, jest zła. Co ty znowu nawyprawiałaś? Już nie pamiętasz co było ostatnim razem? Na imprezie zostawiłaś mnie samą sobie i poszłaś się bawić. - położyłam jej rękę na ramieniu. - Co się dzieje? Na piłabyś tyle bez powodu, wiem to. - złagodniałam. Nie chciałam się na nią gniewać. Każdy po alkoholu staje się innym człowiekiem. Ja byłam na nią zła, bo się o nią martwiłam.
- Nie wiem co mam robić Viv. - powiedziała rozedrganym głosem i szklistymi oczami - Nie mam pojęcia. Przytłoczyło mnie to wszystko i myślałam, że przyjazd tutaj mi pomoże. Londyn sprawił tylko, że jest jeszcze gorzej. Dwóch ojców, kłamstwa matki, Nick i jego obraz wspólnej przyszłości, nowa praca, piłkarze. To dla mnie za wiele.- bez słowa mocno ją przytuliłam, a ona wtuliła się we mnie jeszcze bardziej kurczowo i zaczęła płakać.
- Już spokojnie, jakoś sobie z tym poradzimy. Chodź, pójdziemy gdzieś na spokojnie porozmawiać i wymyślić rozwiązanie.
- Ja już wymyśliłam rozwiązanie. Wyjeżdżam do Australii. Nigdy nie powinnam była tu przyjeżdżać. Ja nie dam sobie rady bez niego. Tobie też będzie łatwiej bez tak kłopotliwej przyjaciółki. - to mówiąc pocałowała mnie w policzek i ruszyła w nieznanym sobie kierunku. - A i znalazłam dla ciebie wspaniałe mieszkanie. - powiedziała odwracając się na chwilę, po czym pobiegła przed siebie. Nawet nie zdążyłam zareagować. To stało się tak nagle. Jak to wyjeżdża do Australii ? Miałyśmy przyjechać tutaj razem i zacząć życie od nowa. Poznać jej biologicznego ojca, ona miała być najlepszą fizjoterapeutką tego całego zespołu piłkarskiego, a ja światowej sławy piosenkarką. Do tego wszystkiego miałyśmy dojść razem. Miałyśmy się wspierać w tych chwilach. Nie mogłam tak po prostu za nią pojechać, chociaż tak powinnam zrobić. Ja tam nie byłam jej potrzebna. Tylko bym zawadzała jej i jej narzeczonemu.
Nie wiem ile stałam tak przed wejściem, ale nawet szef już zdążył wyjść. Spojrzał na mnie, a mnie od razu przeszły dreszcze. Czułam się jakby rozbierał mnie wzrokiem.
- Coś się stało ? Może Cię gdzieś podwieźć ? - spytał widząc w jakim jestem stanie. Byłam mu wdzięczna za tą propozycje. Musiałam jak najszybciej złapać Kate, żebyśmy mogły to sobie wszystko wytłumaczyć. Szczerze, to nie wyobrażałam sobie jak podołam temu wszystkiemu bez niej. 
- Za dużo by tłumaczyć. Jeśli byś mógł to chętnie skorzystam z podwózki. Muszę jak najszybciej wrócić do pokoju - poprawiłam włosy, a on tylko wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i powoli ruszyłam za nim. Pomógł mi wsiąść do samochodu po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Podałam mu adres hotelu i ruszyliśmy.
Przez całą drogę z wyczuciem masował moje udo. Jego dłoń płynnie przesuwała się po całej jego długości. Czasami gdy zajechał odrobinę za wysoko, nie potrafiłam się skupić nad własnymi myślami. Cały czas rozpraszał mnie, chociaż musiałam być skupiona. Moja przyjaciółka chce wyjechać, a on robi wszystko bym tylko o tym nie myślała. Z jednej strony chciałam żeby wziął tą rękę, a z drugiej podobało mi się to. Rany boskie, ten mężczyzna prędzej czy później doprowadzi mnie do szału. 
Już miałam wysiąść z samochodu, gdy nagle chwycił moją dłoń i znowu mnie pocałował. Czułam jak się rozpływam. Wokół nas krążyły feromony. Byłam pewna, że prędzej czy później do czegoś między nami dojdzie, ale wolałabym, żeby to było później. Teraz musiałam biec do Kate !
- Przepraszam, ale na prawdę się śpieszę - z trudem odsunęłam się od niego i wysiadłam z samochodu. 
- Umówisz się ze mną na kawę ? - krzyknął przez otwartą szybę w samochodzie. Odwróciłam się i zamyśliłam. Nie wiem czy powinnam. 
- Porozmawiamy o tym jutro, dobrze ? - wymusiłam uśmiech i wbiegłam do hotelu. 



Kate:


Przetrząsałam wszystkie szafki i torby. Wyrzucałam ich zawartość na podłogę, a z szafy wyciągnęłam moją walizkę na kółkach. Łzy ciekły mi z oczu, ale przestałam zwracać na to uwagę. Musze sie spakować, zanieść wypowiedzenie, zająć się mieszkaniem dla Viv. Tyle spraw, a tak mało czasu. Wiem, jestem okrutna, chcąc zostawić przyjaciółkę samą. Czuje jednak, że beze mnie będzie jej lepiej. Włączyłam na cały regulator muzykę i nie usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju.
- Kate, co ty do cholery wyprawiasz? - zaczęła zbierać moje ubrania i wrzucać z powrotem do szafy
- Próbuje się pakować! - weszłam do łazienki i jednym ruchem ręki zgarnęłam kosmetyki do torby.
- Miałyśmy tu mieszkać razem. Co się stało, że uciekasz? - opadła bezsilnie na łóżko.
- Tak będzie lepiej. Szczególnie dla ciebie. Jestem tylko problemem i dobrze to wiesz. Nie mogę znowu stać się taka jaka byłam! Bo tym razem z tego nie wyjdę.. - oparłam się o ścianę i usiadłam ciężko na ziemi.
- I chcesz mnie tu zostawić samą? A co jeśli będę potrzebować twojej pomocy?
- Nie chce cie zostawiać. Naprawdę... Ale sprawiam więcej szkód niż pożytku. Zawsze możesz dzwonić i pisać.
- To nie to samo.. Przecież wiesz .. - westchnęła przygnębiona.
- Wiem.. Nie potrafię żyć bez Nicka, ale również bez ciebie. Jak mam to pogodzić? Jesteście dwiema najważniejszymi osobami w moim życiu.
- Całowałam się ze swoim szefem... On chce się ze mną umówić - wyrzuciła z siebie, ale jej humor wcale się nie zmienił. Zatkało mnie. To do niej nie podobne.
- A co ty na to? Podoba ci się? Jak się przy nim czujesz? - otarłam łzy i wstając usiadłam koło niej na łóżku.
- Kat, ja nie wiem czy powinnam to robić, ale nie potrafię się mu oprzeć. On ma coś w sobie, co nie pozwala mi mu się oprzeć - rozpłakała się.
- Kochanie, nie płacz. - przytuliłam ją do siebie. Pierwszy raz widziałam jak płacze. Zawsze była twarda. - Może to jest znak, że warto spróbować? Co masz do stracenia? Z takimi znakami się nie dyskutuje. Skoro tak zawładnął tobą to musze go poznać. Koniecznie. - pocałowałam ją w czubek głowy. - Spotkałam Juana, kiedy od ciebie uciekłam.
- Nie jestem pewna czy powinnam.. Gdzie go spotkałaś? - przyjrzała mi się odrobinę uważniej.
- A co cię powstrzymuje? Fakt, że to twój szef? - westchnęłam, na wspomnienie o piłkarzu niebieskich. - Po drodze do hotelu. Wpadłam na niego. Viv, ja.. nie wiem dlaczego, ale nie potrafię przebywać w jego obecności. Czuję się wtedy taka.. - nie potrafiłam skończyć zdania.
- A żebyś wiedziała. To takie .. no nie wiem jak to określić. A co do Juana.. to mimo tego, że lubię Nicka, ale promieniejesz przy Juanie - uśmiechnęła się przez łzy i objęła mnie ramieniem
- Niebezpieczne, sprzeczne z normami i bardzo podniecające? - zaśmiałam się. - Bałam się to usłyszeć.. Kocham Nicka całym sercem, ale Mata sprawia, że zaczynam się zastanawiać co i do kogo tak naprawdę czuje.
- Nie wyjeżdżaj - szepnęła.
- Chciałabym zostać, naprawdę..
- Seks w jego gabinecie - zamyśliła się na chwilę i parsknęła śmiechem - No to może dobrze robisz - powiedziała to i smutek powrócił na jej twarz.
- Kuszące - wyszczerzyłam się. My i te nasze zbereźne rozmowy i myśli. - Zostałabym, ale ta impreza uświadomiła mi, że znów mogę wrócić do mojej ciemnej strony, a to się nie może stać. Nie chcę ponownie pakować się w to bagno.
- Kiedy wylatujesz ? - spytała niepewnie.
- W nocy mam samolot do LA, a stamtąd kolejny do Australii. Musze jeszcze zanieść moje wypowiedzenie. Mam nadzieje, że nie spotkam tam Juana ani Edena. - skrzywiłam się na dźwięk imienia tego drugiego. - Szkoda tylko, że nie udało mi się rozpocząć poszukiwań ojca.
- Mam ci jakoś pomóc ? Jeśli chcesz to ja zaniosę twoje wypowiedzenie.
- To byłoby dobre wyjście, ale powinnam sama to zrobić. W końcu jestem im winna wyjaśnienie czemu od razu rezygnuje. Ale coś możesz dla mnie zrobić.
- Tak ? Tylko proszę Cię, nie każ mi z nimi przebywać dłużej niż godzinę. Chociaż nie, to też za długo. Chociaż ... jeśli będzie ta gwiazda Chelsea .. No jak on się nazywa ?
- Gwiazda Chelsea? Masz na myśli Terrego? - uśmiechnęłam się. - Nie, to nie o nich chodzi. Muszę poszukać biologicznego ojca. Zastanawiam się tylko jak go znajdę.
- O właśnie on. Wydawał się najbardziej ogarnięty z nich wszystkich. To jak mam Ci pomóc ?
- Kapitan musi być ogarnięty. John jest w porządku. Czy mogłabyś sprawdzić ile osób o moim nazwisku mieszka w Londynie?
- Spróbuję się tym zająć. - uśmiechnęła się i ponownie mnie przytuliła.
- Dziękuje. - odwzajemniłam gest. - Wybacz, ale muszę iść na stadion. Oby tylko nie mieli teraz treningu. A i tu masz ofertę tego mieszkania. - podałam jej kartkę lezącą koło laptopa, na stole. - Jest świetne i będziesz miała blisko do pracy. Wpłaciłam już zaliczkę.

***

Na szczęście piłkarze nie mieli treningu, więc zaniosłam wymówienie i wróciłam do hotelu. W tempie ekspresowym spakowałam wszystkie swoje rzeczy i pomogłam spakować się Vivien. W końcu przenosi się do nowego mieszkania. Przyjaciółka pojechała ze mną na lotnisko. Pożegnałyśmy się płacząc jak małe dzieci, a potem, przechodząc sprawnie odprawę, znalazłam się w samolocie. Londynie, będzie mi cie brakować.


6 komentarzy:

  1. Aleczemu ona opuszcza ten wspaniały Londyn?! POR QUE?! A co z piłkarzami, jak można Juana tak skrzywdzić i wgl ;C
    Czekam na wyjaśnienia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to wyjeżdża? :c niech zostanie, odnajdzie ojca i zakumpluje się bardziej z Matą!
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. No czemu ona wyjeżdża? :( Myślałam że będą sobie tam razem, obie, czekając na wiele przygód... Ona jeszcze wróci, mam nadzieję! :D
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej no... nie zgadzam się na ten wyjazd, nie może wyjechać, a co z Matą? :C Głupi ten jej szef, miesza jej w życiu ._.
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh, szkoda że wyjerzdża, fajnie było w Londynie, ale chce wiedzieć co dalej więc pisz szybko kolejny !! :D
    ~ the_cisza

    OdpowiedzUsuń