wtorek, 24 czerwca 2014

17. With or without you.

Viv :

Zamknęłam się w łazience i nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić. Makijaż mi się rozmazał, więc tym bardziej nie zamierzałam się tak pokazać. Nie na scenie, gdzie będzie się na mnie gapić może z setka ludzi. Zresztą nie ważne ilu by ich tam było, nigdzie nie wychodzę! Tak w ogóle to czemu ja płaczę? Przecież dobrze wiedziałam, że on ma żonę i nic z tego nie będzie. Mimo wszystko moje serce odrobinę się rozpadło. Zaczęło mi na nim zależeć. Może źle mi się wydawało, ale dawał znaki, że jemu też zaczyna zależeć. Widocznie zależało mu na mnie, ale tylko jak na przyjaciółce. Na co ja głupia liczyłam? Że wyrwę sławnego i przystojnego hiszpańskiego piłkarza? Nigdy w życiu!
Minęło może 5 minut i usłyszałam jak ktoś się do mnie dobija.
- Viv, otwórz! Proszę cie.
- Nie ma mowy, nigdzie nie wychodzę - pociągnęłam nosem i próbowałam doprowadzić makijaż do porządku.
- Pozwól mi wejść.. O nic nie będę pytać.
Przekręciłam klucz i pilnowałam, żeby tylko ona weszła, po czym od razu odwróciłam się tyłem do blondynki. Nie chciałam, żeby na mnie patrzyła. Czułam się okropnie.
- Kochanie.. - zaczęła delikatnie głaskać mnie po plecach. - ON nie jest wart twoich łez. Proszę cie, wyjdź na scenę i zaśpiewaj. Zrób to dla mnie, Juana i chłopaków, którzy pomagali to wszystko przygotować. Dla ludzi, którzy tam na ciebie czekają. Przede wszystkim jednak dla siebie. Zasługujesz na to.
- Ale ... nie mogę tak wyjść .. Spójrz na mnie ... Wyglądam jak panda. Cały eyeliner mi się rozmazał. - zachichotałam przez łzy.
- Coś na to poradzimy. - wyciągnęła z torebki kosmetyczkę. - A teraz przestań sie zamartwiać. Uwierz mi, nie warto. Pomyśl o sobie.- to mówiąc wyjęła waciki i płyn do demakijażu i sprawnymi ruchami pozbyła się resztek rozmazanego makijażu, a następnie pomalowała moje oczy na nowo. - Gotowe. Teraz możesz podbijać Londyn. - uśmiechnęła się.
- Jesteś pewna, że dam radę ? - spojrzałam na nią niepewnie. Sama w siebie wątpiłam. Byłam pewna, że nie dam rady. Jeszcze nigdy nie występowałam przed taką ilością ludzi.
- Dasz radę, wiem to. Kto jak nie ty? Jesteś piękna i utalentowana. Będę podśpiewywać sobie zza kulis. - zaśmiała się. - No leć, bo widownia czeka. - po chwili zawahała się. - Zapomniałabym! Chodź, musisz najpierw kogoś poznać. - to mówiąc pociągnęła mnie za rękę w nieznanym kierunku.
- Coś ty wymyśliła? - zaśmiałam się, pędząc za przyjaciółką. Ona i te jej szalone pomysły. Jest nieobliczalna.
Blondynka zapukała do drzwi i po chwili weszła ciągnąc mnie za sobą. W środku siedział Bono, wokalista U2, a z nim reszta zespołu. - To taki prezent. Poza tym, bardzo chcieli poznać kogoś o takim talencie. - uśmiechnęła się i odsunęła na bok. Nie potrafiłam uwierzyć, że właśnie stoję przed zespołem, który tak bardzo kocham. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, jakby zabrakło mi języka w buzi. Bono zadawał mi pytania, a ja tylko stałam jak wryta i nic nie mówiłam. W pewnym momencie tylko się zaśmiał i wygonił mnie na scenę.
- Idź już i daj czadu! Wierzymy w Ciebie! - skierował mnie w stronę drzwi i wypchnął mnie przez nie.Teraz już nie było odwrotu. Nie mogłam nawalić. Mimo wszystko. ON nie był już ważny. Chciałam tylko wyjść na scenę i pokazać, że jestem silna. Przecież nie jest mi już potrzebny do szczęścia. Właśnie mam okazję spełnić swoje marzenia. Jak mogłabym ich nie zrealizować tylko przez NIEGO?
Kate uścisnęła mnie, po czym dała kopniaka na szczęście. Byłam już gotowa wyjść na scenę. I zrobiłam to. Z dumnie podniesioną głową podeszłam do piłkarzy, którzy nadal stali przy mikrofonie i próbowali rozśmieszyć publikę.
- A znacie ten żart? "Piłkarz Arsenalu odpowiada przed komisją dyscyplinarną: - Dlaczego kopnął pan rywala? - To pomyłka! Słowo honoru! Myślałem, że to sędzia." - nikt inny się nie śmiał oprócz piłkarzy Chelsea. Nic dziwnego. Rywalizują między sobą o pierwsze miejsce - dowiedziałam się tego od Johna, który tłumaczył mi cały dowcip.
- Skończmy już tą błazenadę. Czas teraz na prawdziwą gwiazdę tego wieczoru. Przed państwem odrobinę spóźniona Vivien Montrose. Mam nadzieję, że jej występ spodoba wam się bardziej niż nasz. - Terry zaczął przemowę, a ja po ostatnim jego zdaniu lekko trąciłam go w bok - Gwiazda już się niecierpliwi, więc zaczynamy.
Eden, Mata i przemawiający ucałowali mnie w policzek, podali gitarę i zostawili na pastwę losu. Przy pierwszym utworze usiadłam sobie na krzesełku. Była to dość smętna - no dobra, powolna i miłosna piosenka, która wymagała klimatu. Bałam się, ale wszystko poszło po mojej myśli. Ani razu nie spojrzałam na Dzieciaka. Nawet już nie szukałam go wzrokiem. Był mi obojętny - do momentu.
Kolejną piosenką, którą postanowiłam zaśpiewać była Goodbye.Właśnie w tej chwili mój wzrok podążył w jego stronę. Zrobiłam to automatycznie. Czułam, że tak musi być.
- Tą piosenkę chciałam zadedykować komuś szczególnemu, ale nie będę tutaj wymawiać jego imienia. Może się kiedyś domyśli. - powiedziałam, odsuwając swoje krzesełko i zaczęłam śpiewać. Przez całe wykonanie patrzyłam tylko na niego. Wiedziałam, że nigdy nie odważyłabym się mu powiedzieć tego wprost, a w niektórych momentach tekst piosenki pasował do tego co czuję. Wiedziałam, że muszę go opuścić. Nie mogę przecież kochać kogoś, kto ma żonę i dzieci. Mimo tego jak bardzo mi pomógł.
Kończąc piosenkę, poczułam jak znowu się wzruszam. Spojrzałam tylko za kurtyny i ujrzałam uniesione kciuki Kate. "Pomocy" próbowałam jej przekazać i na szczęście od razu zrozumiała. Zabrała mi mikrofon i pozwoliła mi znowu uciec za scenę. Miałam już dość okazywania słabości, więc jeszcze chwilę trzymałam nerwy na wodzy i rozryczałam się ponownie w garderobie.
- Vivien! Byłaś cudowna! - do środka wszedł ktoś bez pukania. Bez podnoszenia głowy wiedziałam, że to JEGO głos. Nie! Nie, to nie mogła być prawda! Jak on w ogóle śmiał do mnie przychodzić?!
- Wyjdź.. - zaczęłam spokojnie, nadal płacząc.
- Viv, dlaczego płaczesz? Przecież występ był niesamowity! - po pomieszczeniu rozniosły się odgłosy stawianych przez niego kroków. Zmierzał w moim kierunku. Zadrżałam i minimalnie cofnęłam się.
- Wynoś się! Nie rozumiesz po angielsku?! A może mam Ci to przeliterować, albo powiedzieć to po hiszpańsku? W-Y-N-O-Ś--S-I-Ę! Teraz lepiej?! - byłam zła. Wszystkie emocje sprzed występu wróciły. Znowu przed oczami stanął mi widok szczęśliwej Olalli i Fernando. Nie potrafiłam tego znieść. A on stał jakby na prawdę nie rozumiał tego co do niego powiedziałam. Odwróciłam się, byłam cała rozmazana, ale zaczęłam wypychać go przez drzwi, które od razu zatrzasnęłam. To koniec!




Kate:

 Viven nareszcie pokonała tremę i zaczęła śpiewać. Uwielbiałam tą piosenkę. "Don't Tell Me" idealnie oddawała mój nastrój. Stałam za kulisami, a pod powiekami czułam łzy. Cały czas zastanawiam się co takiego zrobiłam, że Juan nie chce mnie widzieć. Może to przez to, że ostatnio na nic nie miałam czasu? Rozumiem, że Mourinho odsunął go od treningów, ale nie z mojej winy. Westchnęłam, a wtedy poczułam, że ktoś za mną stoi. Bardzo blisko mnie. Od razu wiedziałam kto. Rozpoznałam po zapachu perfum.
- Kate, możemy porozmawiać? - on nawet nie wie jak bardzo czekałam na te słowa. Odwróciłam się i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. Widziałam w nich smutek i ból, ale też skruchę. 
- Chyba musimy. - odparłam, a chłopak podszedł jeszcze bliżej.
- Kotku, chciałem cie bardzo przeprosić za to jak cie traktowałem ostatnio. Unikałem cie i traktowałem jak wroga. Nie powinienem być zły na ciebie za to, że Mourinho to dupek.Po prostu ta nowa sytuacja mnie przytłoczyła i nie potrafiłem się w niej odnaleźć. Wiem, że to żadne wytłumaczenie. Czy jest jakaś szansa, że mi wybaczysz? Obiecuje, że już nie będziesz musiała tego przeżywać po raz kolejny. - nie potrafiłam się na niego długo gniewać, kiedy stał przede mną taki skruszony. Objęłam go rękami za szyję, a jego ręce powędrowały na moją talię. - To znaczy, że mogę liczyć na kolejną szansę?
- Owszem, możesz. Ale nie myśl sobie, że będziesz miał ich nieskończoną ilość. - uśmiechnęłam się. - Cieszę się, że wrócił mój kochany i troskliwy Juan. Nie przejmuj się Mou, w końcu zrozumie swój błąd i znów będziesz grał. Teraz, skoro masz dużo wolnego to będziemy mogli nadrobić stracony czas. - przygryzłam wargę. - Przynajmniej nie stracisz kondycji. - zaśmiał się i pocałował mnie, a ja odwzajemniłam pocałunek i jeszcze bardziej się w niego wtuliłam. Nawet nie zauważyłam kiedy piosenka się zmieniła. Teraz moja przyjaciółka śpiewała "Goodbye". Oderwałam się od ukochanego i spojrzałam na scenę. Blondynka śpiewała i wpatrywała się w kogoś w tłumie. Podeszłam bliżej i podążyłam za jej wzrokiem. Patrzyła na Torresa. Tego mogłam się spodziewać. On jednak chyba tego nie dostrzegał. Cholerny Dzieciak.Poczułam jak mój Hiszpan złącza swoją dłoń z moją i całuje mnie w policzek.
- On sam nie wie czego chce. Sam siebie oszukuje, że Vivien to tylko jego koleżanka, ale wszyscy widzą, że tak nie jest. - odparł i mocniej ścisnął moją rękę. - Nie martw się, jakoś to sobie wyjaśnią.

***

Na scenę wszedł zaproszony zespół i zaczęli śpiewać piosenkę, o którą ich prosiłam, mianowicie "With or without you". Moja ulubiona. Cieszę się, że z Juanem wszystko sobie wyjaśniliśmy. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam, a on czule mnie pocałował, przyciągając bliżej siebie. Odwzajemniłam pocałunek i przytuliłam się do niego. Jednak nadal męczyła mnie reakcja Viv. Widziałam jak patrzyła na Fernando, kiedy śpiewała "Goodbye", a potem wybiegła z płaczem. Czy ich coś łączyło? A co jeśli oni..? A może ona się w nim zadurzyła? Moje rozmyślania i naszą, romantyczną chwilę przerwał Torres. Wyglądał na zatroskanego i skołowanego. 
- Kate, co jest z Viv ? Nie dość, że na mnie nakrzyczała, to jeszcze wyrzuciła mnie z garderoby. Nie rozumiem o co jej chodzi. - spojrzałam na niego zdziwiona z nadzieją, że to on wytłumaczy mi nagłą reakcję przyjaciółki.
- Myślałam, że ty mi to wyjaśnisz. Co jej zrobiłeś? - odsunęłam się od Juana i spojrzałam na Dzieciaka zdenerwowana.
- Ja ? O czym ty mówisz ? Nic jej nie zrobiłem. O co ty mnie posądzasz ? - oburzył się, ale w jego oczach widziałam bezradność i troskę. Mój chłopak widząc zbliżającą się kłótnię, stanął przede mną próbując mnie przed nim ochronić.
- O co posądzam? Śpiewała dla Ciebie piosenkę, a potem uciekła z płaczem. Co między wami było? Bo nie wmówisz mi, że to tylko twoja koleżanka.
- Stałem na widowni wraz z Olallą, która niemal się na mnie rzuciła. Nawet nie zauważyłem, że Viv patrzyła na mnie śpiewając tą piosenkę. Między nami .. - zaczerwienił się i spuścił wzrok - Chyba nic.
- Chyba nic? Ty naprawdę jesteś ślepy czy tylko udajesz?! Myślisz, że każdemu zadedykowała by piosenkę? Ona nie płacze z byle powodu. Rozkochałeś ją w sobie i zostawiłeś, bo odezwało się w tobie sumienie czy jak? - gdyby nie Mata, to pewnie bym go spoliczkowała. A on nadal stał ze wzrokiem spuszczonym. Było mu głupio. I dobrze! To co powiedziałam, totalnie go zszokowało. Nie wiedział co powiedzieć. 
- Kate, to nie tak... - zawahał się, po czym rozejrzał się dookoła, sprawdzając czy w pobliżu nie ma Olalli.- Ja ją lubię, ale to skomplikowane. Może gdyby nie Olalla, Leo i Nora to może by coś z tego było, ale ... Nie mogę im tego zrobić, pomimo moich uczuć do Viv. 
- To po co w ogóle zaczynałeś to wszystko wiedząc, że masz żonę i dzieci? Myślałam, że jesteś porządnym facetem, ale myliłam się. Nie zbliżaj się więcej do Vivien, bo będziesz miał ze mną do czynienia. - warknęłam. - Juan, idziemy? - zwróciłam się do zszokowanego Hiszpana.
- Nie potrafię się jej oprzeć. Działa na mnie jak magnes, a po zmianie .. Tym bardziej. - tym razem spojrzał na przyjaciela i zwrócił się do niego - Juan, zrozum mnie. Zależy mi na niej, tak samo jak na Olalli, a ona nie chce mnie teraz znać. 
- Nie mieszaj mnie w to, stary. 
- Nie możesz mieć ciastka i zjeść ciastko! To złe i dobrze o tym wiesz. Musisz zdecydować Fer. Albo Viv albo Ollaya. Widać jednak, że moja przyjaciółka zdecydowała za was oboje. - westchnęłam, a po chwili usłyszałam sygnał przychodzącego smsa. Wyjęłam telefon i przeczytałam smsa od Vivien. Wróciła do domu z Johnem. Dodała, że mam się nie martwić. Cała ona.
- Nie potrafię ... To ona ? Jak się czuje ? - chodził jakby wypił za dużo napojów energetycznych, ale w tym samym momencie podeszła do nas Olalla.
- Kochanie, wracamy do domu ? - ucałowała go w policzek i objęła go jedną ręką w pasie. - Cześć Kate! Niesamowity koncert, a to wszystko dzięki Tobie. 
- Cieszę się, że ci się podobało. - uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Jasne. Idź do samochodu, zaraz przyjdę. - musnął ustami jej czoło, a ona żegnając się z nami odeszła. - Na prawdę nie potrafię żadnej z nich zranić. Przekażesz jej, że bardzo ją przepraszam ? Zależy mi na niej - spojrzał na nas ze smutkiem na twarzy, po czym podążył za żoną. Westchnęłam i oparłam się czołem o tors ukochanego. Objął mnie w talii i ucałował w czubek głowy.
- Nie martw się. Wszystko się ułoży. Zobaczysz.
- Dziękuje, że tak mówisz. Chodź, pojedziemy do mnie zobaczyć co z Vivien. No chyba, że nie chcesz.
- Pojedźmy. - uśmiechnął się i czule mnie pocałował. Przy nim czułam, że wszystko będzie dobrze.