czwartek, 31 października 2013

7. Tell me why you say goodbye.

Kate:

Podniosłam się z ziemi, a potem spojrzałam na osobę którą staranowałam. Przede mną stał Juan. Serce szybciej mi zabiło, a ja zadrżałam. Dlaczego on? Widząc w jakim jestem stanie podszedł bliżej.
- Wybacz, nie chciałam na ciebie wpaść. Musze już iść. - ruszyłam, ale chłopak złapał mnie za rękę.
- Co się stało Kate? Dlaczego płaczesz? - mówił spokojnym i kojącym głosem. Troszczył się. To tylko pogarszało sprawę.
- Wyjeżdżam z Londynu. Musze iść się spakować.
- Ale dlaczego? Czy ktoś cie skrzywdził?
- W Australii czeka na mnie chłopak i moja przyszłość. Jeśli tu zostanę to wrócę do przeszłości, której nie chce powtarzać. Wybacz i żegnaj. - ucałowałam go w policzek. Widząc jego szok i ból w oczach poczułam ucisk w gardle. Wyciągnęłam nadgarstek z jego uścisku i biegiem ruszyłam do hotelu. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?


Viv :

O 18 wyszłam przed bar i czekałam na Kate. Chciałam już dowiedzieć się co takiego ma mi do powiedzenia. Jak miała zamiar wytłumaczyć jej wczorajsze zachowanie. Lecz nie to teraz zaprzątało moje myśli. Jakim cudem pozwoliłam mu mnie pocałować ? Dałam ponieść się chwili. To nie jest do mnie podobne. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam. Co ten facet miał w sobie, że mógł zrobić ze mną co tylko chciał, a mi się to podobało. Owszem, pocałunek z nim to było spełnienie moich marzeń. Odkąd go tylko zobaczyłam chciałam to zrobić. To był magiczny moment. Chociaż może i dobrze, że Kate nam przerwała. Seks z szefem w jego biurze, to chyba za duża adrenalina jak dla mnie. Przecież w każdej chwili mógłby ktoś nas przyłapać. Jak mogłabym tam dalej pracować i patrzeć tej osobie prosto w oczy ? Czułabym się jak zwykła szmata.
- Hej. - ktoś wytrącił mnie z rozmyśleń. Uniosłam głowę i zobaczyłam Kate. - Wiem, jesteś wściekła i to rozumiem. Możesz na mnie krzyczeć ile tylko chcesz. - spuściła głowę.
- Owszem, jest zła. Co ty znowu nawyprawiałaś? Już nie pamiętasz co było ostatnim razem? Na imprezie zostawiłaś mnie samą sobie i poszłaś się bawić. - położyłam jej rękę na ramieniu. - Co się dzieje? Na piłabyś tyle bez powodu, wiem to. - złagodniałam. Nie chciałam się na nią gniewać. Każdy po alkoholu staje się innym człowiekiem. Ja byłam na nią zła, bo się o nią martwiłam.
- Nie wiem co mam robić Viv. - powiedziała rozedrganym głosem i szklistymi oczami - Nie mam pojęcia. Przytłoczyło mnie to wszystko i myślałam, że przyjazd tutaj mi pomoże. Londyn sprawił tylko, że jest jeszcze gorzej. Dwóch ojców, kłamstwa matki, Nick i jego obraz wspólnej przyszłości, nowa praca, piłkarze. To dla mnie za wiele.- bez słowa mocno ją przytuliłam, a ona wtuliła się we mnie jeszcze bardziej kurczowo i zaczęła płakać.
- Już spokojnie, jakoś sobie z tym poradzimy. Chodź, pójdziemy gdzieś na spokojnie porozmawiać i wymyślić rozwiązanie.
- Ja już wymyśliłam rozwiązanie. Wyjeżdżam do Australii. Nigdy nie powinnam była tu przyjeżdżać. Ja nie dam sobie rady bez niego. Tobie też będzie łatwiej bez tak kłopotliwej przyjaciółki. - to mówiąc pocałowała mnie w policzek i ruszyła w nieznanym sobie kierunku. - A i znalazłam dla ciebie wspaniałe mieszkanie. - powiedziała odwracając się na chwilę, po czym pobiegła przed siebie. Nawet nie zdążyłam zareagować. To stało się tak nagle. Jak to wyjeżdża do Australii ? Miałyśmy przyjechać tutaj razem i zacząć życie od nowa. Poznać jej biologicznego ojca, ona miała być najlepszą fizjoterapeutką tego całego zespołu piłkarskiego, a ja światowej sławy piosenkarką. Do tego wszystkiego miałyśmy dojść razem. Miałyśmy się wspierać w tych chwilach. Nie mogłam tak po prostu za nią pojechać, chociaż tak powinnam zrobić. Ja tam nie byłam jej potrzebna. Tylko bym zawadzała jej i jej narzeczonemu.
Nie wiem ile stałam tak przed wejściem, ale nawet szef już zdążył wyjść. Spojrzał na mnie, a mnie od razu przeszły dreszcze. Czułam się jakby rozbierał mnie wzrokiem.
- Coś się stało ? Może Cię gdzieś podwieźć ? - spytał widząc w jakim jestem stanie. Byłam mu wdzięczna za tą propozycje. Musiałam jak najszybciej złapać Kate, żebyśmy mogły to sobie wszystko wytłumaczyć. Szczerze, to nie wyobrażałam sobie jak podołam temu wszystkiemu bez niej. 
- Za dużo by tłumaczyć. Jeśli byś mógł to chętnie skorzystam z podwózki. Muszę jak najszybciej wrócić do pokoju - poprawiłam włosy, a on tylko wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i powoli ruszyłam za nim. Pomógł mi wsiąść do samochodu po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Podałam mu adres hotelu i ruszyliśmy.
Przez całą drogę z wyczuciem masował moje udo. Jego dłoń płynnie przesuwała się po całej jego długości. Czasami gdy zajechał odrobinę za wysoko, nie potrafiłam się skupić nad własnymi myślami. Cały czas rozpraszał mnie, chociaż musiałam być skupiona. Moja przyjaciółka chce wyjechać, a on robi wszystko bym tylko o tym nie myślała. Z jednej strony chciałam żeby wziął tą rękę, a z drugiej podobało mi się to. Rany boskie, ten mężczyzna prędzej czy później doprowadzi mnie do szału. 
Już miałam wysiąść z samochodu, gdy nagle chwycił moją dłoń i znowu mnie pocałował. Czułam jak się rozpływam. Wokół nas krążyły feromony. Byłam pewna, że prędzej czy później do czegoś między nami dojdzie, ale wolałabym, żeby to było później. Teraz musiałam biec do Kate !
- Przepraszam, ale na prawdę się śpieszę - z trudem odsunęłam się od niego i wysiadłam z samochodu. 
- Umówisz się ze mną na kawę ? - krzyknął przez otwartą szybę w samochodzie. Odwróciłam się i zamyśliłam. Nie wiem czy powinnam. 
- Porozmawiamy o tym jutro, dobrze ? - wymusiłam uśmiech i wbiegłam do hotelu. 



Kate:


Przetrząsałam wszystkie szafki i torby. Wyrzucałam ich zawartość na podłogę, a z szafy wyciągnęłam moją walizkę na kółkach. Łzy ciekły mi z oczu, ale przestałam zwracać na to uwagę. Musze sie spakować, zanieść wypowiedzenie, zająć się mieszkaniem dla Viv. Tyle spraw, a tak mało czasu. Wiem, jestem okrutna, chcąc zostawić przyjaciółkę samą. Czuje jednak, że beze mnie będzie jej lepiej. Włączyłam na cały regulator muzykę i nie usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju.
- Kate, co ty do cholery wyprawiasz? - zaczęła zbierać moje ubrania i wrzucać z powrotem do szafy
- Próbuje się pakować! - weszłam do łazienki i jednym ruchem ręki zgarnęłam kosmetyki do torby.
- Miałyśmy tu mieszkać razem. Co się stało, że uciekasz? - opadła bezsilnie na łóżko.
- Tak będzie lepiej. Szczególnie dla ciebie. Jestem tylko problemem i dobrze to wiesz. Nie mogę znowu stać się taka jaka byłam! Bo tym razem z tego nie wyjdę.. - oparłam się o ścianę i usiadłam ciężko na ziemi.
- I chcesz mnie tu zostawić samą? A co jeśli będę potrzebować twojej pomocy?
- Nie chce cie zostawiać. Naprawdę... Ale sprawiam więcej szkód niż pożytku. Zawsze możesz dzwonić i pisać.
- To nie to samo.. Przecież wiesz .. - westchnęła przygnębiona.
- Wiem.. Nie potrafię żyć bez Nicka, ale również bez ciebie. Jak mam to pogodzić? Jesteście dwiema najważniejszymi osobami w moim życiu.
- Całowałam się ze swoim szefem... On chce się ze mną umówić - wyrzuciła z siebie, ale jej humor wcale się nie zmienił. Zatkało mnie. To do niej nie podobne.
- A co ty na to? Podoba ci się? Jak się przy nim czujesz? - otarłam łzy i wstając usiadłam koło niej na łóżku.
- Kat, ja nie wiem czy powinnam to robić, ale nie potrafię się mu oprzeć. On ma coś w sobie, co nie pozwala mi mu się oprzeć - rozpłakała się.
- Kochanie, nie płacz. - przytuliłam ją do siebie. Pierwszy raz widziałam jak płacze. Zawsze była twarda. - Może to jest znak, że warto spróbować? Co masz do stracenia? Z takimi znakami się nie dyskutuje. Skoro tak zawładnął tobą to musze go poznać. Koniecznie. - pocałowałam ją w czubek głowy. - Spotkałam Juana, kiedy od ciebie uciekłam.
- Nie jestem pewna czy powinnam.. Gdzie go spotkałaś? - przyjrzała mi się odrobinę uważniej.
- A co cię powstrzymuje? Fakt, że to twój szef? - westchnęłam, na wspomnienie o piłkarzu niebieskich. - Po drodze do hotelu. Wpadłam na niego. Viv, ja.. nie wiem dlaczego, ale nie potrafię przebywać w jego obecności. Czuję się wtedy taka.. - nie potrafiłam skończyć zdania.
- A żebyś wiedziała. To takie .. no nie wiem jak to określić. A co do Juana.. to mimo tego, że lubię Nicka, ale promieniejesz przy Juanie - uśmiechnęła się przez łzy i objęła mnie ramieniem
- Niebezpieczne, sprzeczne z normami i bardzo podniecające? - zaśmiałam się. - Bałam się to usłyszeć.. Kocham Nicka całym sercem, ale Mata sprawia, że zaczynam się zastanawiać co i do kogo tak naprawdę czuje.
- Nie wyjeżdżaj - szepnęła.
- Chciałabym zostać, naprawdę..
- Seks w jego gabinecie - zamyśliła się na chwilę i parsknęła śmiechem - No to może dobrze robisz - powiedziała to i smutek powrócił na jej twarz.
- Kuszące - wyszczerzyłam się. My i te nasze zbereźne rozmowy i myśli. - Zostałabym, ale ta impreza uświadomiła mi, że znów mogę wrócić do mojej ciemnej strony, a to się nie może stać. Nie chcę ponownie pakować się w to bagno.
- Kiedy wylatujesz ? - spytała niepewnie.
- W nocy mam samolot do LA, a stamtąd kolejny do Australii. Musze jeszcze zanieść moje wypowiedzenie. Mam nadzieje, że nie spotkam tam Juana ani Edena. - skrzywiłam się na dźwięk imienia tego drugiego. - Szkoda tylko, że nie udało mi się rozpocząć poszukiwań ojca.
- Mam ci jakoś pomóc ? Jeśli chcesz to ja zaniosę twoje wypowiedzenie.
- To byłoby dobre wyjście, ale powinnam sama to zrobić. W końcu jestem im winna wyjaśnienie czemu od razu rezygnuje. Ale coś możesz dla mnie zrobić.
- Tak ? Tylko proszę Cię, nie każ mi z nimi przebywać dłużej niż godzinę. Chociaż nie, to też za długo. Chociaż ... jeśli będzie ta gwiazda Chelsea .. No jak on się nazywa ?
- Gwiazda Chelsea? Masz na myśli Terrego? - uśmiechnęłam się. - Nie, to nie o nich chodzi. Muszę poszukać biologicznego ojca. Zastanawiam się tylko jak go znajdę.
- O właśnie on. Wydawał się najbardziej ogarnięty z nich wszystkich. To jak mam Ci pomóc ?
- Kapitan musi być ogarnięty. John jest w porządku. Czy mogłabyś sprawdzić ile osób o moim nazwisku mieszka w Londynie?
- Spróbuję się tym zająć. - uśmiechnęła się i ponownie mnie przytuliła.
- Dziękuje. - odwzajemniłam gest. - Wybacz, ale muszę iść na stadion. Oby tylko nie mieli teraz treningu. A i tu masz ofertę tego mieszkania. - podałam jej kartkę lezącą koło laptopa, na stole. - Jest świetne i będziesz miała blisko do pracy. Wpłaciłam już zaliczkę.

***

Na szczęście piłkarze nie mieli treningu, więc zaniosłam wymówienie i wróciłam do hotelu. W tempie ekspresowym spakowałam wszystkie swoje rzeczy i pomogłam spakować się Vivien. W końcu przenosi się do nowego mieszkania. Przyjaciółka pojechała ze mną na lotnisko. Pożegnałyśmy się płacząc jak małe dzieci, a potem, przechodząc sprawnie odprawę, znalazłam się w samolocie. Londynie, będzie mi cie brakować.


piątek, 25 października 2013

6. Everything has changed.

Czas coś dla was naskrobać, bo Obsesion goni mnie i goni. Co tam, że na inne nie mam czasu pisać -,-
Miłego czytania,
Foquita
----------------------------------------------------------
Obudziłam się we własnym łóżku jeszcze we wczorajszych ciuchach. Szczerze mówiąc, to nie pamiętam jak się tu znalazłam. Najdziwniejsze było to, że nic nie wypiłam. Ah tak ! Zasnęłam w samochodzie tego piłkarza. Widocznie musiał mnie zanieść prosto do łóżka. Z jednej strony cieszyłam się, że mnie nie rozebrał i nie wykorzystał, a z drugiej byłam zła sama na siebie, bo spanie w tak niewygodnych ciuchach to koszmar.
Obróciłam się w drugą stronę z nadzieją, że Kate jednak wróciła na noc. Jednak myliłam się i to bardzo. W pokoju nie było nawet po niej śladu. Westchnęłam i wzięłam telefon do ręki. Wykręciłam numer do przyjaciółki i czekałam na połączenie. Jeden sygnał, drugi i nic. Głucha cisza. Spróbowałam kolejny raz i kolejny, ale nie odbierała. I co mogłabym więcej zrobić ?
Wyszykowana poszłam do pracy z nadzieją, że tym razem nie zbzikuję widząc mojego szefa. Nie potrafiłam się oprzeć jego urokowi. Dla niego mogłabym zmienić swoje zachowanie i być bardziej .. hmmm.. miła ? Wydaje się to być niemożliwe, ale życie potrafi zaskakiwać. On potrafi zdziałać cuda tymi swoimi niebieskimi oczkami. Przypominając sobie jego wzrok podczas mojego występu, przechodziły mnie ciarki podniecenia. Tak właśnie, podniecenia. Pociągał mnie.

***

- Vivien, mógłbym Cię do siebie prosić ? Mamy pewną sprawę do omówienie - właśnie skończyłam grać i już miałam iść na przerwę, gdy usłyszałam jego aksamitny głos. Stał oparty o pianino i wyglądał zniewalająco. Tak nonszalancko, jakby nic go nie obchodziło. Wiedział, że to on tu rządzi i nie mogę mu się sprzeciwić, o ile nadal chcę tu pracować. 
- Tak oczywiście, zaraz przyjdę - uśmiechnęłam się i podeszłam do baru napić się soku. Na sam jego widok zaschło mi w gardle. Natręt Ivan - bo tak miał na imię, dowiedziałam się dopiero niedawno - spojrzał na mnie zaskoczony. Chyba na prawdę miał nadzieję, że to na niego będę tak reagować. Odkładając szklankę powoli weszłam na piętro, dobrze znając drogę do jego gabinetu. 
- Słucham - weszłam, wcześniej pukając i stanęłam na przeciwko mojego onieśmielającego szefa.
- Chciałbym omówić twoją garderobę. - przyjrzałam mu się dokładnie, nie do końca rozumiejąc co jest takiego złego w moim dzisiejszym stroju.
- Dobrze rozumiem, że to jest klub muzyczny, ale chciałbym byś ubierała się trochę bardziej kobieco. Nie mówię, że tak nie wyglądasz, ale twój wygląd musi przyciągać ludzi. A jak zauważyłaś, większość klientów w tym barze to faceci. Lekki dekolt bardzo by ci przeszkadzał ?
Patrzyłam na niego nadal nie rozumiejąc jego słów. Jak to mam zmienić garderobę specjalnie dla niego ? Ja tu tylko gram i umilam ludziom czas. Mam świecić tyłkiem czy biustem przed tłumem napalonych i pijanych mężczyzn ? 
- Czy to konieczne ? - spytałam cicho, bojąc się jego odpowiedzi. Wtedy on wstał i podszedł do mnie. Zatrzymał się może krok przede mną i bacznie mi się przyglądał. Jedną ręką odgarnął mi włosy za ucho, po czym zostawił rękę na moim policzku.
- Vivien, niestety tak. Faceci to uwielbiają. Chociaż muszę przyznać, że jesteś bardzo śliczną dziewczyną, to czegoś ci brakuje. Musisz ich uwodzić. Pokazać, że potrafisz kusić. - powiedział i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. W brzuchu zaczęły mi wariować motylki. I wtedy to się stało. 
Jego miękkie i słodkie usta dotknęły moich. Stałam jak osłupiała. Na początku wcale nie odpowiedziałam na jego pocałunki. Lecz długo nie musiał na to czekać. Zatraciliśmy się w tym po uszy. Wtedy nie myślałam wcale o tym co robię. Nie miało to dla mnie znaczenia. Poniosły mnie emocje, które tak bardzo starałam się w sobie stłumić. Mogłabym tak stać i całować go godzinami. Poczułam jak kładzie ręce na moich biodrach, a z chwili na chwilę wędrowały coraz wyżej. Nie zawahał się, tylko objął nimi moje piersi. 
Opamiętałam się dopiero, gdy zadzwonił mój telefon. W całym gabinecie rozbrzmiewały dźwięki Tsunami. Dysząc odebrałam telefon.
- Cześć kochana. Gdzie ty jesteś ? - Kate zniszczyła cały moment, choć tak na prawdę doprowadziła mnie do porządku. Kto by pomyślał, że na tyle mu pozwolę. 
- Gdzie ja jestem ? Powinnam się zapytać gdzie ty byłaś przez całą noc - złość wróciła. 
- Przepraszam, chyba za dużo wypiłam. Właśnie o tym chciałam z Tobą porozmawiać. Jesteś w pracy ? - szybko zmieniła temat.
- Jestem. Kończę o 18. Poczekam na Ciebie - już więcej nie dociekałam. Chciałam poczekać, aż będziemy mogły porozmawiać twarzą w twarz. 
Spojrzałam na Richarda, który już opanowany zajął swoje miejsce za biurkiem. Zarumieniona wyszłam z pomieszczenia nic nie mówiąc. Przez chwilę chciałam stąd jak najszybciej wyjść, tak bardzo czułam się zażenowana. 


----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak widać, udało mi się zagonić Foquite do pisania. Za to ja się ociągam jak tylko mogę. Dobra, czas tu coś napisać.
Obsesion Cule
----------------------------------------------------------------------------------------------------------


Wyszłam na ulicę i poczułam się potwornie. Miałam ochotę usiąść na środku chodnika i rozpłakać się jak mała dziewczynka. Boże, całowałam się z Edenem. O mało nie doszło do czegoś gorszego. Do tego paliłam, tańczyłam na barze, a potem zasnęłam na mokrej trawie w ogrodzie. Jestem żałosna. Viv pewnie jest na mnie wściekła. Wcale jej się nie dziwie. Mój telefon zabrzęczał. Wyjęłam go z torebki i zobaczyłam smsa od Nicka oraz kilka nieodebranych połączeń od Vivien. Muszę do niej zadzwonić. Wybrałam numer przyjaciółki. 
- Cześć kochana. Gdzie ty jesteś? - zapytałam kiedy tylko odebrała. Jedyne na co miałam ochotę to szczera rozmowa z bliską mi osobą.
- Gdzie ja jestem? Powinnam się zapytać gdzie ty byłaś przez całą noc. - złościła się co nie było dla mnie zdziwieniem. Oprócz gniewu usłyszałam w głosie zmieszanie. W czym jej przeszkodziłam?
- Przepraszam, chyba za dużo wypiłam. Właśnie o tym chciałam z Tobą porozmawiać. Jesteś w pracy? - szybko zmieniłam temat.
- Jestem. Kończę o 18. Poczekam na Ciebie. - to mówiąc rozłączyła się, a ja odetchnęłam i odczytałam smsa od mojego chłopaka. Wysłał mi mmsa ze zdjęciem pięknego domu z ogrodem i podpisem: "Może być nasz jeśli tylko się zgodzisz. Kocham Cie i tęsknie maleńka." Nie wytrzymałam. Łzy pociekły mi z oczu. Usiadłam na pobliskiej ławce i zakryłam twarz dłońmi. Dlaczego wszystko musi być takie trudne? Ta sprawa z tatą, Nick, Londyn. Zaszlochałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam. Czego tak naprawdę chce? Przed wyjazdem byłam pewna swoich słów i uczuć. Teraz czułam się jakbym uczyła się życia od nowa. Zanim poznałam Nicka byłam dość imprezową osobą.Codzienne imprezy, morze alkoholu, jointy, masa facetów. To przez matkę, która za dużo wymagała i za wiele chciała. Nie umiałam być jej idealną córeczką. Nie chciałam. Tata owszem, kocha mnie, ale jego zajmowały nowe powieści i podróże po świece. Wszystko było ważniejsze ode mnie. Zostali mnie samej sobie. Dzięki Viv i Nicowi pozbierałam się, i teraz jestem jaka jestem. Mimo to, jak widać znowu wracam do starych przyzwyczajeń. Nie mogę im tego zrobić. Nie mogę tego zrobić sobie samej. Za dużo wycierpiałam, żeby stać się taka jak teraz. Nie mogę wszystkiego zaprzepaścić. Problemy mnie przytłoczyły. Myślałam, że jak tu przyjadę to wszystko się ułoży, że ucieknę od tego. Niestety, tylko się pogorszyło. Czy chce domu i ogródka? Pragnę poznać biologicznego ojca? Czy praca z niebieskimi to coś dla mnie? Nie potrafię odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Czy w ogóle będę potrafiła?

***

[Music]

Nie poszłam do pracy. Nie miałam ochoty spotkać Hazarda czy Juana. Zamiast tego zajęłam się szukaniem mieszkania. Byłam pooglądać parę ofert i nawet jedna mi się spodobała. Mam nadzieje, że przyjaciółka nadal będzie chciała ze mną mieszkać. Gdy wybiła 17, ubrałam się i ruszyłam spacerem w stronę kawiarni, gdzie pracowała blondynka. Widziałam ją z daleka jak stała przed wejściem. Była pogrążona w myślach i nawet nie zauważyła kiedy podeszłam. 
- Hej. - powiedziałam, a ta jakby się obudziła i spojrzała na mnie. - Wiem, jesteś wściekła i to rozumiem. Możesz na mnie krzyczeć ile tylko chcesz. - spuściłam głowę.
- Owszem, jest zła. Co ty znowu nawyprawiałaś? Już nie pamiętasz co było ostatnim razem? Na imprezie zostawiłaś mnie samą sobie i poszłaś się bawić. - poczułam jak kładzie mi rękę na ramieniu. - Co się dzieje? Na piłabyś tyle bez powodu, wiem to. - jej ton się zmienił.Wyczułam z nim troskę. Spojrzałam na nią szklistymi oczami.
- Nie wiem co mam robić Viv. - powiedziałam rozedrganym głosem. - Nie mam pojęcia. Przytłoczyło mnie to wszystko i myślałam, że przyjazd tutaj mi pomoże. Londyn sprawił tylko, że jest jeszcze gorzej. Dwóch ojców, kłamstwa matki, Nick i jego obraz wspólnej przyszłości, nowa praca, piłkarze. To dla mnie za wiele.- przyjaciółka bez słowa mocno mnie przytuliła, a ja wtuliłam się w nią i zaczęłam płakać. Wreszcie powiedziałam to wszystko na głos. Część ciężaru spadła mi z serca. 
- Już spokojnie, jakoś sobie z tym poradzimy. Chodź, pójdziemy gdzieś na spokojnie porozmawiać i wymyślić rozwiązanie.
- Ja już wymyśliłam rozwiązanie. - spojrzałam na nią. Dopiero teraz je sobie uświadomiłam. - Wyjeżdżam do Australii. Nigdy nie powinnam była tu przyjeżdżać. Ja nie dam sobie rady bez niego. Tobie też będzie łatwiej bez tak kłopotliwej przyjaciółki. - to mówiąc pocałowałam ją w policzek i ruszyłam w nieznanym sobie kierunku. - A i znalazłam dla ciebie wspaniałe mieszkanie. - powiedziałam odwracając się na chwilę, po czym pobiegłam przed siebie. Łzy strumieniami ciekły mi po twarzy, ale wiedziałam, że to będzie najlepsze wyjście dla wszystkich. Tylko czy dla mnie także? Rozkleiłam się na dobre, ale mimo to nie przerwałam biegu. W tym wszystkim nie zwracałam uwagi na drogę i wpadłam na kogoś. Oboje runęliśmy na ziemię. No pięknie, teraz się nasłucham.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem. Krótko i średnio fajnie. Ale więcej nie jestem w stanie napisać. 
A i czy tylko ja czekam na jutrzejszy mecz z Realem? ;>
Obsesion Cule

poniedziałek, 14 października 2013

5. I'm not your mother

Witajcie, zapraszam na nową notkę. Mam nadzieje, że ktoś się z niej ucieszy. Postanowiłyśmy z Foquitą, że notki będą w połowie pisane przeze mnie, a w połowi przez nią. Co wy na to? Liczymy na szczere opinie. Wasza Obsesion Cule :)
-------------------------------------------


Kolejna seria szotów, kolejna piosenka, kolejny partner. Impreza rozkręciła się na dobre. Co chwilę lądowałam w ramionach innego piłkarza, a alkohol lał sie strumieniami. Wiem, nie powinnam pić tak dużo, bo to się może źle skończyć. Mimo to, nie przejęłam się. Właśnie poruszałam się w rytm muzyki w ramionach Juana. To z nim tańczyłam najczęściej. Jego dotyk i ruchy sprawiały, że odpływałam. Nasze ciała ocierały się o siebie, a ja czułam zapach jego cudownych perfum. Miałam ochotę całkowicie się zatracić. Boże, już zapomniałam jak to jest być pijaną. Trzeba przyznać, genialne uczucie. Coraz głupsze pomysły przychodzą człowiekowi do głowy. Dostrzegłam, że bar jest pusty, więc podeszłam do niego i zgrabnie na niego weszłam biorąc po drodze drinka. Zaczęłam poruszać biodrami w rytm muzyki i popijać drinka. Usłyszałam gwizdy i okrzyki chłopaków.
- Kate! Co ty wyprawiasz? Złaź! - dotarły do moich uszu krzyki Viv. Ona zawsze była moim aniołem stróżem. Na każdej imprezie pilnowała bym wróciła w jednym kawałku i kompletnie ubrana.
- Tańczę! Nie widać? - nie wiem kiedy dołączył do mnie Eden i jedną ręką objął mnie w talii. Delikatnie kierował moim ciałem.
- Jesteś cudowna, mówiłem ci to już? - powiedział do mojego ucha i uśmiechnął się.
- Nie, ale zawsze chętnie słucham komplementów. - wyszczerzyłam się i objęłam go za szyję. W tym momencie miałam gdzieś wszystko i wszystkich. Niech impreza trwa!

***


Nie wiem kiedy pozbyłam się szpilek. Leżały na ziemi w holu. Czułam gorące usta Hazarda na moich, a jego ręce na moich plecach i biodrach. Podniósł mnie i niósł w stronę jednego z pokojów na piętrze. W połowie drogi coś sobie uświadomiłam w moim otumanionym umyśle. Mam Nicka! Cholera, co ja wyczyniam?! Odsunęłam się od piłkarza i szybko założyłam swoje buty. Miałam ochotę jak najszybciej się stąd wydostać.
- Maleńka no! Nie uciekaj! - krzyczał za mną pijany Belg. Odwróciłam się do niego.
- Tylko Nick może mnie tak nazywać!
- A kim on jest?
- Moim chłopakiem! - wykrzyczałam mu w twarz i mijając rozbawionych gości wyszłam do ogrodu. Nie obchodziło mnie to, że lało jak z cebra, a ja miałam tylko cienką sukienkę. Wyrzuciłam szpilki gdzieś w nieokreślone miejsce i położyłam się na trawie. Łzy ciekły mi z oczu, a deszcz otrzeźwiał mnie i przyjemnie chłodził. Jak mogłam coś takiego zrobić? Jak mogłam zdradzić mojego ukochanego? Od jutra nie pije. Nie powinnam była łamać mojego zakazu. Jestem beznadziejna. Miałam ochotę leżeć tam całą wieczność i użalać się nad sobą, ale ktoś położył się obok. Petr, bramkarz niebieskich.
- Wszystko gra?
- A wygląda jakby tak było? - zaśmiał się.
- Muszę ci przyznać, że wygodnie tu. I przyjemnie chłodno. Mogę z tobą poleżeć? - kiwnęłam tylko głową. - Chcesz o tym pogadać?
- Nie. Chce tylko robić to co do tej pory. - przymknęłam oczy. Jedyne na co miałam teraz ochotę to wtulenie się w ramiona mojego Australijczyka i zapomnienie o wszystkim innym.
- Mogę w takim razie wspólnie z tobą pomilczeć?
- Jasne. Wolny kraj. - pomachałam rękami w geście bezsilności. Wyjęłam z torebki papierosy i odpaliłam jednego. Fuj, ale świństwo. Ale na chwilę pomogło.
- Od kiedy palisz? - zapytał zdziwiony Czech.
- Od teraz i tylko teraz. Ohyda. - syknęłam. Zapadła cisza, a słychać było jedynie szum deszczu. Nie wiem kiedy odpłynęłam w niebyt.

***

Boże, jak głowa może tak boleć? No tak, to są skutki picia wódki. Westchnęłam i przekręciłam się na drugi bok. Chwila, leże na miękkim i wygodnym łóżku. To dziwne, bo zasnęłam na mokrym trawniku. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Znajdowałam się w przestronnej i jasnej sypialni. Jak się okazało po chwili, nie byłam sama. Obok mnie spał Luiz. Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Był rozwalony na ponad połowie łóżka i pochrapywał cicho. Czemu on ma tylko bokserki? Nie wnikam. Zajrzałam pod kołdrę. Miałam na sobie tylko bieliznę. Czy ja i on coś? Mam nadzieje, że nie. Cholera, prawie nic nie pamiętam z wczoraj. Tylko urywki. Muszę się dowiedzieć, co przeskrobałam. Ale najpierw prysznic. Weszłam do łazienki i szybko znalazłam się pod prysznicem. Gorąca woda to było to czego potrzebowałam. O dziwo to właśnie gorąca, a nie zimna woda pomagała mi na kaca. Okryłam się ręcznikiem i wyszłam w poszukiwaniu mojej sukienki i butów. Niestety, nie było ich w tym pokoju. Na fotelu dojrzałam koszulę, zapewne obrońcy. Wzięłam ją i założyłam na siebie. No, czas zmierzyć się ze skutkami wczorajszego szaleństwa. Pomyślałam i wyszłam kierując się do kuchni. Przy stole siedzieli Nando z Ollayą, Juan, Petr i Frank. Widząc mój strój, chłopaki wyszczerzyli się.
- Zapraszamy. - powiedział ze śmiechem Lampard i wskazał wolne krzesło.
- Aspiryny? - dodał Fernando i po chwili stała przede mną szklanka z lekarstwem.
- Możecie mi powiedzieć co ja wczoraj nawyprawiałam? - wszyscy tylko się zaśmiali i zaczęli opowiadać co działo się na imprezie. Jedynie Mata siedział cicho pogrążony we własnych myślach. Co mu się stało? Czy zrobiłam coś co go uraziło?


--------------------------------------------------------
No to teraz czas na mnie :) Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo ostatnio coś nie za dobrze idzie mi to pisanie -,-
Foquita
--------------------------------------------------------

Muzyka ]

Nie za bardzo miałam ochotę gdziekolwiek wychodzić, ale wiedziałam, że nie mogę zostawić Kate samej. Nie strojąc się założyłam pierwsze lepsze ciuchy - no dobra, nie do końca pierwsze lepsze, bo jakoś musiałam wyglądać na imprezie u sławnych piłkarzy. W porównaniu z Kate i jej strojem wyglądałam zwyczajnie, ale jakoś bardzo mi to nie przeszkadzało. Wysiadłyśmy z taksówki i ruszyłyśmy w stronę wielkiej willi, z której słychać było muzykę. Musiałam przyznać, że nieźle musieli zarabiać skoro mieli taką willę.
Od wejścia zauważyłyśmy, że wszyscy już dobrze się bawią i chyba trochę wypili. Podążałam za przyjaciółką, próbując nie rzucać się w oczy. Po chwili nie wiem jakim cudem, ale ja dotarłam do barku, a Kate już nie. Okręciłam się wokół własnej osi, ale nigdzie nie było jej widać. Po prostu zgubiła się w tłumie. Westchnęłam zrezygnowana i wspięłam się na krzesło barowe.
Popijając sok pomarańczowy w tłumie wypatrzyłam Kate. Co chwilę tańczyła z kimś innym. Całkowicie o mnie zapomniała. Po co ja w ogóle tutaj przyszłam ? Dałaby sobie radę beze mnie. A może nie do końca ? Wiedząc ile alkoholu potrafi wypić i co po nim robi, to lepiej jej pilnować.
- Może zatańczysz ? - podszedł do mnie jakiś młody chłopak. Nie znałam go. A przynajmniej nigdy go nie wiedziałam.
- Nie - skwitowałam krótko i z powrotem patrzyłam na przyjaciółkę.
- To ty jesteś ta przyjaciółka naszej Pani Fizjoterapeutki ? - spojrzał w jej stronę i się uśmiechnął.
- Tak.
- Coś mało rozmowna jesteś. Powinnaś się rozluźnić tak jak ona. No nie daj się prosić. Zatańcz ze mną - co za natręt. Nadal stał obok mnie i nie potrafił się zamknąć. Czego on ode mnie chce ? Nie może dać mi posiedzieć samej ? Nawet nie wiem kim on jest.
- Nie sądzisz, że lepiej było by się chociaż przedstawić ? Zero kultury - westchnęłam i wywróciłam oczami.
- Nie chcesz to nie - warknął i odszedł. W końcu dał mi spokój. Przecież nie obiecywałam blondynce, że będę miła dla innych. Gdyby nie był taki denerwujący to może i bym z nim zatańczyła, ale irytował mnie jego sposób bycia.

***

Nikt już więcej do mnie nie podchodził. Chyba informacja szybko się rozniosła. Po wypiciu kilku kolejnych soków pomarańczowych udałam się do toalety. Błądziłam po domu i nie potrafiłam jej znaleźć. Aż w końcu otwierając kolejne drzwi z kolei, trafiłam tam gdzie potrzebowałam.
Zrobiłam to co musiałam i wróciłam do salonu. Oczy wszystkich skierowane były na bar na którym ... Tańczył nie kto inny jak Kate. Co ona zaś wyprawia ? Nie pamięta co było ostatnio, gdy za dużo wypiła ? Pokręciłam bezradnie głową, po czym podeszłam bliżej. Piłkarze gwizdali i dopingowali blondynkę, ale mi się wcale to nie podobało.
- Kate! Co ty wyprawiasz? Złaź! - krzyknęłam tak głośno by mogła mnie usłyszeć. Ona tylko spojrzała na mnie z niewinnym uśmieszkiem po czym odpowiedziała :
- Tańczę! Nie widać?
Wcale nie przejmowała się tym, że gapi się na nią kilkunastu napalonych piłkarzy. Chwilę później dołączył do niej średniego wzrostu mężczyzna. Obłapiając ją powiedział coś szeptem, tak by tylko ona mogła to usłyszeć i uśmiechnął się. Ona w odpowiedzi wyszczerzyła się i objęła go za szyję.
Co ta dziewczyna wyprawia ? Zapomniała, że w USA czeka na nią przystojny futbolista ? Z tego co mi mówiła, to nawet kupił dom, by niedługo mogli razem zamieszkać. Czy ona właśnie w tej chwili chciała to zaprzepaścić ? Może ostatnimi czasy zachowywałam się jak jej matka, ale nie mogłam pozwolić by tak wszystko popsuła. Wiedziałam, że jeśli coś się stanie, to następnego dnia będzie tego żałować.
Zrezygnowana wyszłam przed dom i wyciągnęłam z torebki paczkę papierosów. Chore przyzwyczajenie. Niestety, tylko to pozwalało mi się uspokoić, a tego właśnie potrzebowałam. Odpaliłam fajkę i wzięłam pierwszego bucha. Czułam jak nikotyna zaczyna działać, a ja powoli się rozluźniam. Pomimo, że nie wypiłam ani kropli alkoholu to zaczęło mi szumieć w głowie. Uwielbiałam ten błogi stan.
- Masz może ognia ? - usłyszałam nagle. Odwróciłam się i ujrzałam tą samą dziewczynę, która przez całą imprezę kleiła się do Luiza. Tylko jego poznawałam z tej całej zgrai idiotów. Kate dużo mi o nim opowiadała, z racji tego, że mają identyczne nazwiska.
- Jasne - podałam jej zapalniczkę i nadal spoglądałam przed siebie.
- Tak w ogóle to Cindy jestem - co mnie to obchodzi ? Czy nie mogę ani chwili spędzić sama tylko zawsze ktoś musi się dopierdolić ? Matko ..
- Viv - odpowiedziałam sucho, zachowując choć odrobinę dobrego wychowania, które wpajała mi mama. Jak widać niezbyt jej to dobrze wyszło, ale zawsze coś.
- Widzę, że nie podoba Ci się impreza ?
- Jak to odkryłaś ? - już nie wytrzymałam. Czy ona jest taka ślepa i głupia, że nie rozumie iż nie mam ochoty z nią rozmawiać ?
- A mogłabyś być milsza ? - spojrzała na mnie spode łba, ale mnie to nie ruszyło. Chciałam jak najszybciej wypalić tego papierosa i wrócić do środka.
- Nie - uśmiechnęłam się pod nosem i czekałam, aż się wkurzy jeszcze bardziej.
- To nie - wyrzuciła papierosa, zrobiła w tył zwrot i już jej nie było. Znów mogłam cieszyć się panującą wokół ciszą. O ile można było to tak nazwać, bo przez muzykę wydobywającą się z domu nie mogłam nawet usłyszeć własnych myśli.
Zaciągnęłam się ostatni raz i weszłam do ciepłego pomieszczenia. Od razu zaczęłam szukać Kate. Chciałam już wrócić do domu. To wcale nie były moje klimaty, ponadto byłam zmęczona. Na sofie siedział wysoki brunet, który wyglądał nawet przyjaźnie i na dodatek trzeźwo. Zmusiłam się i podeszłam do niego.
- Cześć. Widziałeś gdzieś może Kate ? Chciałabym już wrócić do domu. - stanęłam przed nim z założonymi rękoma i przyglądałam mu się uważnie. Chyba na prawdę nic nie wypił. Może udałoby się przekonać go by odwiózł nas do domu.
-Chyba wybiegła na taras. Też będę się zaraz zbierał, to was zabiorę - uśmiechnął się pogodnie i aż cieplej zrobiło mi się na sercu, ale nie mogłam tego pokazać. Już i tak wygłupiłam się przed szefem.
- O, było by super. To ja idę jej poszukać.
- Spoko. Będę czekał przed bramą, na pewno mnie znajdziecie - uśmiech nie schodził z jego ust. Jako jedyny przekonał mnie do siebie.
Przeciskając się przez tańczących, dotarłam do przesuwanych drzwi prowadzących na ogród. Blondynka leżała na trawie, a obok niej kolejny facet, który najwidoczniej sam zasnął. Matko ! Dziewczyno weź się uspokój. Ileż można ?
- Zbieramy się ! - krzyknęłam w jej stronę, lecz ona tylko wydusiła z siebie niezrozumiałe słowa.
- Kate chodź już ! - próbowałam dalej. Nawet podeszłam do niej i próbowałam ją poderwać z ziemi, ale po prostu nie dałam rady.
O nie moja droga, tak się bawić nie będziemy - pomyślałam i machnęłam ręką zdenerwowana.
Chwyciłam torebkę leżącą na szafce obok wyjścia i poszłam we wcześniej wskazane miejsce. Piłkarz już czekał. Wsiadając do samochodu wymusiłam uśmiech i zapięłam pasy. On przez chwilę uważnie mi się przyglądał, po czym zapytał :
- Gdzie twoja przyjaciółka ?
- Za nic nie chce wracać do domu. Będzie tego żałować, ale ja nie mam zamiaru się z nią siłować. W końcu musi się nauczyć, skoro wcześniejsza lekcja poszła na marne. - nie zważałam na słowa. Byłam podburzona jej zachowaniem.
O nic więcej (prócz adresu) nie pytał. Dodał gazu i w końcu ruszyliśmy w stronę hotelu w którym nadal mieszkałyśmy. Miałam nadzieję, że jak jutro wstanę to będzie już we własnym łóżku, a jeśli nie to sobie poważnie porozmawiamy.
Usadowiłam się wygodniej w fotelu i nie wiedząc nawet kiedy zasnęłam. W aucie było tak przyjemnie ciepło i leciała nastrojowa muzyka, że aż ciężko było nie zasnąć. O dziwo czułam się przy nim bezpiecznie. Od razu wydawał się bardzo rozważnym i opanowanym mężczyzną. Może to tym zdobył moje zaufanie. A może tym swoim uśmiechem ?


niedziela, 6 października 2013

4. Nowy, lepszy start.

Uwaga, uwaga Foquita dorwała się do laptopa <3 I będzie mogła pisać. Nie wiem jak często, ale mam nadzieję, że w tym tygodniu coś jeszcze się gdzieś pojawi. Także życzę wam miłego czytania :D
Foquita :)
-----------------------------------------------------------------------------------

Vivien:

- Weź się w końcu zamknij - warknęłam otwierając jedno oko i próbując wymacać dzwoniący telefon. Przez wczorajsze picie nie miałam na nic ochoty. Kate dostała przelew, więc nie musiałyśmy oszczędzać. Nawet nie miałam pojęcia ile alkoholu wypiłyśmy.
Spojrzałam na zegarek. Godzina 8:00. Komu nudzi się o tej porze ?!
- Witam. Czy mam przyjemność rozmawiać z Vivien Montrose ? - w słuchawce odezwał się niski męski głos, od którego przez całe moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Mimo tego nie byłam zadowolona taką wczesną pobudką.
- Tak, to ja. Słucham ?
- Nazywam się Richard Selby. Dostałem ten numer od jednego z barmanów w moim klubie. Podobno chciałaby Pani u nas pracować.
Na początku nie miałam pojęcia o czym ten cały Richard do mnie mówi, ale gdy powiedział o pracowaniu - oprzytomniałam. Przecież wczoraj zostawiłam swój numer w tym muzycznym klubie. A może to był bar muzyczny. Cholera go wie. Widać lizus, którego tam spotkałam przekazał mój numer, tak jak obiecał.
- Tak, tak. Zgadza się.
- Jeśli nadal jest Pani zainteresowana pracą, proszę przyjść na spotkanie ze mną o godzinie 14. Pasuje ?
- Oczywiście. Będę na czas.
- Cieszę się. Także do zobaczenia. - pożegnał się i natychmiast zakończył rozmowę.
Opadłam na poduszkę zbyt gwałtownie, co spowodowało, że Kate się obudziła. Spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem. Uśmiechnęła się i powiedziała wesołe 'cześć'. Dopiero gdy zobaczyła, która jest godzina zerwała się na nogi i zaczęła ubierać w tempie ekspresowym. Jak się chwilę później dowiedziałam, za niecałą godzinę musiała być już na Stamford Bridge. Umówiłyśmy się, że po rozmowie do niej podjadę i razem wrócimy do hotelu.
Leniwie zwlekłam się z łóżka i skierowałam się do łazienki. Odbicie w lustrze odrobinę mnie przeraziło. Na twarzy miałam wczorajszy makijaż, który nie był już tak perfekcyjnie zrobiony, a na głowie panował totalny chaos. Weszłam pod prysznic i już nic nie miało dla mnie znaczenia. Stałam pod strumieniem gorącej wody relaksując się. Tylko to było dla mnie ważne.
Chwilę później byłam już ubrana w strój który nie był w moim stylu, ale jakoś musiałam się prezentować na rozmowie kwalifikacyjnej. Kate już nie było w pokoju, więc włączyłam głośniejszą muzykę i kontynuowałam poranną toaletę.

***

- Ooo... - wchodząc do lokalu usłyszałam jęknięcie zachwytu ze strony namolnego barmana. Wywróciłam oczami i usiadłam na barowym krzesełku, czekając na mojego przyszłego pracodawcę. 
Pijąc sok poczułam jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam GO. To znaczy najpierw do moich nozdrzy doszedł intensywny zapach męskich perfum, przez które kręciło mi się w głowie. Jego wygląd tylko spotęgował to uczucie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Odebrało mi mowę. 
- Pani Vivien ? - powiedział swoim kuszącym głosem. Kiwnęłam głową i podał mi dłoń - Jestem Richard. Zapraszam za mną do mojego gabinetu.
Oszołomiona wstałam z krzesełka i podreptałam za nim po schodach prowadzących na piętro. Mężczyzna zatrzymał się przed drzwiami i przepuścił mnie w nich. Gabinet choć niewielki zapierał dech w piersiach.
- Proszę sobie usiąść - wskazał na czarną skórzaną kanapę. Wykonałam jego polecenie bez żadnego sprzeciwu i niedostrzegalnie potrząsnęłam głową by móc racjonalnie myśleć. Chociaż przy nim nie było to zbyt łatwe. 
- Panno Vivien, jako kto chciałaby Pani u nas pracować ? Kelnerka ? - czułam, że na moich policzkach pojawia się niewielki rumieniec.
- Jestem początkującą piosenkarką. Chciałabym grać w pańskiej restauracji. Wie Pan, grać do kotleta - zaśmiałam się, ale on nadal siedział poważny. Jego wyraz twarzy wcale się nie zmieniał. Poczułam się głupio i szybko skarciłam się w myślach. 
- Może mógłbym coś dla Pani znaleźć, ale najpierw chciałbym usłyszeć jak Pani gra. Mamy na dole kilka instrumentów. Na jakim potrafi Pani grać ? 
- Gram na gitarze elektrycznej. 
- No to zejdźmy na dół i pokaże mi Pani co potrafi - w jego głosie dało się usłyszeć małą nutkę dwuznaczności, ale to nie było możliwe. Na pewno mi się tylko wydawało. Przecież nie flirtowałby ze mną !

***

Weszłam na scenę i zajęłam miejsce przy mikrofonie. W rękach trzymałam już (chyba) najnowszy model gitary elektrycznej. Byłam prawie gotowa do mojego przesłuchania. W lokalu nie było dużo ludzi, ale mimo wszystko się stresowałam. Nie wiedziałam, jak oni wszyscy na to zareagują. Postanowiłam zagrać nowy kawałek, który dokończyłam po wczorajszym zbieraniu pieniędzy. Nazwałam go "Wish You Were Here". Byłam z niego piekielnie zadowolona. 
Cały stres opadł, gdy tylko szarpnęłam za struny i zaczęłam śpiewać. Tak się wczułam w to co robiłam, że nawet nie zwracałam uwagi na przystojnego szefa. Może to i dobrze, bo tylko by mnie rozpraszał, a tak w pełni mogłam się skupić. 
Gdy przestałam grać na sali rozległy się oklaski, które mnie speszyły i ucieszyły jednocześnie. Wzrokiem szukałam Richarda. Nie było to trudne. Stał oparty o ścianę i klaskał. Pierwszy raz zobaczyłam jego olśniewający uśmiech. Gestem poprosił bym zagrała coś jeszcze. I tak właśnie wyglądało moje przesłuchanie. 
Po kilku następnych piosenkach odłożyłam gitarę, podziękowałam i podeszłam do niego. 
- Jest Pani genialna. Przyjmuję Panią ! Resztę szczegółów omówimy jutro. Proszę się zjawić w pracy o godzinie 18 i przyjść do mojego gabinetu. Na dzisiaj to wszystko. A teraz proszę mi wybaczyć, ale gonią mnie terminy. 
- Dziękuję bardzo ! Jestem szczęśliwa, że będę mogła tutaj pracować - uścisnęłam jego dłoń podekscytowana.
- Do zobaczenia jutro, Vivien - dodał całując mnie w policzek. Ponownie przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Będę musiała się do tego przyzwyczaić.



--------------------------------------------------------------------------------
A teraz trochę ode mnie. Zapraszam, Obsesion Cule :)
--------------------------------------------------------------------------------

Kate:

Cholera, cholera, cholera! Krzyczałam w myślach biegnąc w stronę stadionu. Jak dobrze, że ubrałam na siebie wygodne ubrania. Wyglądałam okropnie, a czułam się niewiele lepiej. Głowa mi pękała, a mięśnie bolały od zbyt dużej ilości alkoholu. Mimo to nie mogłam spóźnić się pierwszego dnia w pracy. Mijając ochroniarza pokazałam mu identyfikator i pognałam prosto na murawę. Piłkarze właśnie rozpoczęli poranny trening. Na moje szczęście mam dobrą kondycję. Usiadłam na ławkę, aby złapać oddech.
- Widzę, że wczoraj coś intensywnie pani świętowała. - odwróciłam się w stronę, z której dochodził głos i dostrzegłam trenera niebieskich, Jose Mourinho.
- Aż tak widać? - zapytałam i skrzywiłam się lekko. Niedobrze.
- Troszkę. - uśmiechnął się. - Cieszę się, że się pani zjawiła. Paco mówił dużo o pani.
- Tylko nie pani, Kate. - podałam mu rękę, a on ją uścisnął.
- Jose. Miło mi poznać naszą nową, amerykańską masażystkę. Chłopaki będą wniebowzięci.
- A to dlaczego?
- Bo ze wszystkim masażystów, ty jesteś jedyną kobietą. - wstał i podszedł do ćwiczących wydając im polecenia. No to już czuje, że ta praca będzie nad wyraz ciekawa. Po skończonych ćwiczeniach piłkarze zagrali mecz, a gdy chcieli już iść pod prysznice, trener ich zatrzymał i wskazał ręką, żebym podeszła.
- Chłopaki, zanim pójdziecie. Przedstawiam wam waszą nową masażystkę, Kate Luiz. - od razu w oczy rzuciła mi się trójka zawodników, która zamiast stać z resztą, wygłupiała się na środku boiska.
- Hej, miło mi was poznać. Mam nadzieje a owocną współpracę. - uśmiechnęłam się, a każdy z nich podchodził do mnie i się przedstawiał. Przywitali mnie bardzo ciepło, z czego się ucieszyłam.
- Luiz, Mata i Torres! - krzyknął Jose, a wywołana trójka podbiegła do nas. Reszta drużyny zdążyła już zniknąć w szatni. - Czy choć raz możecie być poważni? - pokręcił tylko głową i poszedł zostawiając mnie z nimi.
- Nasza nowa masażystka? - zapytał z uśmiechem David i przytulił mnie do siebie. - David Luiz Marinho się kłania. - wypuścił mnie z objęć, a ja się zaśmiałam.
- Kate Marinho. Miło mi poznać.
- Ciekawa zbieżność nazwisk. Czy my o czymś nie wiemy? - zapytał z błyskiem w oku Fernando i ucałował wierzch mojej dłoni. - Fernando Torres. - coś czuje, że nie będę się przy nich nudzić. Na końcu zbliżył się Juan. Muszę przyznać, że jest jeszcze przystojniejszy niż w telewizji. Z resztą tak jak pozostała dwójka.
- Juan Mata. - pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się. Ale jak słodko to zrobił. Boże, o czym ja myślę? No już Kate, ogarnij się.
- Miło mi. Zapewne za niedługo poznamy się lepiej. A teraz nie zatrzymuje was. - na te słowa Hiszpanie ruszyli na wyścigi do szatni, a Brazylijczyk spojrzał na mnie.
- Co powiesz, żeby to poznanie się odbyło się w szybszym tempie? Urządzam dzisiaj u mnie imprezę i będzie super jeśli przyjdziesz.
- Dziękuje, chętnie skorzystam. O ile trafie. Mogłabym zabrać ze sobą przyjaciółkę?
- No oczywiście. - oczy mu się zaświeciły. - To może wyśle ci adres smsem? - kiwnęłam głową i oddałam mu swój telefon. On to samo zrobił ze swoim i wymieniliśmy się numerami. - To do wieczora. - puścił mi oczko i tyle go widziałam. No, zapowiada się impreza i to z piłkarzami. Najważniejsze pytanie, w co ja się ubiorę?

***


Wysiadłyśmy z taksówki i ruszyłyśmy w stronę wielkiej willi, z której słychać było muzykę. Czułam się dziwnie w mojej kreacji, ale stwierdziłam, że dzisiaj zrobię wyjątek i ubiorę sukienkę. Ogólnie jestem typem dziewczyny, która unika dziewczęcych sukienek i szpilek. Weszłyśmy niezauważone i ruszyłyśmy do, jak mi się zdawało, salonu. Chłopki szaleli na parkiecie, a za barem stał Hazard, który serwował wszystkim drinki. Jak się okazało, poza mną i Viv, jedynymi dziewczynami były Ollaya i jakaś długonoga blondynka klejąca się do Davida. Pewnie jego dziewczyna. Nim zdążyłam podejść do baru ktoś objął mnie w talii i zaciągnął na parkiet. Poczułam cudowny zapach męskich perfum. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Juana. Zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki. Trzeba mu przyznać, że potrafi się ruszać. Czarna koszula opinała jego muskularne ciało. Nie patrz! Zganiłam siebie w myślach i zatraciłam się w tańcu. Jak się okazało musiałam przejść chrzest jakim był taniec z każdym z zawodników. Jak mogłabym odmówić?