niedziela, 6 października 2013

4. Nowy, lepszy start.

Uwaga, uwaga Foquita dorwała się do laptopa <3 I będzie mogła pisać. Nie wiem jak często, ale mam nadzieję, że w tym tygodniu coś jeszcze się gdzieś pojawi. Także życzę wam miłego czytania :D
Foquita :)
-----------------------------------------------------------------------------------

Vivien:

- Weź się w końcu zamknij - warknęłam otwierając jedno oko i próbując wymacać dzwoniący telefon. Przez wczorajsze picie nie miałam na nic ochoty. Kate dostała przelew, więc nie musiałyśmy oszczędzać. Nawet nie miałam pojęcia ile alkoholu wypiłyśmy.
Spojrzałam na zegarek. Godzina 8:00. Komu nudzi się o tej porze ?!
- Witam. Czy mam przyjemność rozmawiać z Vivien Montrose ? - w słuchawce odezwał się niski męski głos, od którego przez całe moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Mimo tego nie byłam zadowolona taką wczesną pobudką.
- Tak, to ja. Słucham ?
- Nazywam się Richard Selby. Dostałem ten numer od jednego z barmanów w moim klubie. Podobno chciałaby Pani u nas pracować.
Na początku nie miałam pojęcia o czym ten cały Richard do mnie mówi, ale gdy powiedział o pracowaniu - oprzytomniałam. Przecież wczoraj zostawiłam swój numer w tym muzycznym klubie. A może to był bar muzyczny. Cholera go wie. Widać lizus, którego tam spotkałam przekazał mój numer, tak jak obiecał.
- Tak, tak. Zgadza się.
- Jeśli nadal jest Pani zainteresowana pracą, proszę przyjść na spotkanie ze mną o godzinie 14. Pasuje ?
- Oczywiście. Będę na czas.
- Cieszę się. Także do zobaczenia. - pożegnał się i natychmiast zakończył rozmowę.
Opadłam na poduszkę zbyt gwałtownie, co spowodowało, że Kate się obudziła. Spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem. Uśmiechnęła się i powiedziała wesołe 'cześć'. Dopiero gdy zobaczyła, która jest godzina zerwała się na nogi i zaczęła ubierać w tempie ekspresowym. Jak się chwilę później dowiedziałam, za niecałą godzinę musiała być już na Stamford Bridge. Umówiłyśmy się, że po rozmowie do niej podjadę i razem wrócimy do hotelu.
Leniwie zwlekłam się z łóżka i skierowałam się do łazienki. Odbicie w lustrze odrobinę mnie przeraziło. Na twarzy miałam wczorajszy makijaż, który nie był już tak perfekcyjnie zrobiony, a na głowie panował totalny chaos. Weszłam pod prysznic i już nic nie miało dla mnie znaczenia. Stałam pod strumieniem gorącej wody relaksując się. Tylko to było dla mnie ważne.
Chwilę później byłam już ubrana w strój który nie był w moim stylu, ale jakoś musiałam się prezentować na rozmowie kwalifikacyjnej. Kate już nie było w pokoju, więc włączyłam głośniejszą muzykę i kontynuowałam poranną toaletę.

***

- Ooo... - wchodząc do lokalu usłyszałam jęknięcie zachwytu ze strony namolnego barmana. Wywróciłam oczami i usiadłam na barowym krzesełku, czekając na mojego przyszłego pracodawcę. 
Pijąc sok poczułam jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam GO. To znaczy najpierw do moich nozdrzy doszedł intensywny zapach męskich perfum, przez które kręciło mi się w głowie. Jego wygląd tylko spotęgował to uczucie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Odebrało mi mowę. 
- Pani Vivien ? - powiedział swoim kuszącym głosem. Kiwnęłam głową i podał mi dłoń - Jestem Richard. Zapraszam za mną do mojego gabinetu.
Oszołomiona wstałam z krzesełka i podreptałam za nim po schodach prowadzących na piętro. Mężczyzna zatrzymał się przed drzwiami i przepuścił mnie w nich. Gabinet choć niewielki zapierał dech w piersiach.
- Proszę sobie usiąść - wskazał na czarną skórzaną kanapę. Wykonałam jego polecenie bez żadnego sprzeciwu i niedostrzegalnie potrząsnęłam głową by móc racjonalnie myśleć. Chociaż przy nim nie było to zbyt łatwe. 
- Panno Vivien, jako kto chciałaby Pani u nas pracować ? Kelnerka ? - czułam, że na moich policzkach pojawia się niewielki rumieniec.
- Jestem początkującą piosenkarką. Chciałabym grać w pańskiej restauracji. Wie Pan, grać do kotleta - zaśmiałam się, ale on nadal siedział poważny. Jego wyraz twarzy wcale się nie zmieniał. Poczułam się głupio i szybko skarciłam się w myślach. 
- Może mógłbym coś dla Pani znaleźć, ale najpierw chciałbym usłyszeć jak Pani gra. Mamy na dole kilka instrumentów. Na jakim potrafi Pani grać ? 
- Gram na gitarze elektrycznej. 
- No to zejdźmy na dół i pokaże mi Pani co potrafi - w jego głosie dało się usłyszeć małą nutkę dwuznaczności, ale to nie było możliwe. Na pewno mi się tylko wydawało. Przecież nie flirtowałby ze mną !

***

Weszłam na scenę i zajęłam miejsce przy mikrofonie. W rękach trzymałam już (chyba) najnowszy model gitary elektrycznej. Byłam prawie gotowa do mojego przesłuchania. W lokalu nie było dużo ludzi, ale mimo wszystko się stresowałam. Nie wiedziałam, jak oni wszyscy na to zareagują. Postanowiłam zagrać nowy kawałek, który dokończyłam po wczorajszym zbieraniu pieniędzy. Nazwałam go "Wish You Were Here". Byłam z niego piekielnie zadowolona. 
Cały stres opadł, gdy tylko szarpnęłam za struny i zaczęłam śpiewać. Tak się wczułam w to co robiłam, że nawet nie zwracałam uwagi na przystojnego szefa. Może to i dobrze, bo tylko by mnie rozpraszał, a tak w pełni mogłam się skupić. 
Gdy przestałam grać na sali rozległy się oklaski, które mnie speszyły i ucieszyły jednocześnie. Wzrokiem szukałam Richarda. Nie było to trudne. Stał oparty o ścianę i klaskał. Pierwszy raz zobaczyłam jego olśniewający uśmiech. Gestem poprosił bym zagrała coś jeszcze. I tak właśnie wyglądało moje przesłuchanie. 
Po kilku następnych piosenkach odłożyłam gitarę, podziękowałam i podeszłam do niego. 
- Jest Pani genialna. Przyjmuję Panią ! Resztę szczegółów omówimy jutro. Proszę się zjawić w pracy o godzinie 18 i przyjść do mojego gabinetu. Na dzisiaj to wszystko. A teraz proszę mi wybaczyć, ale gonią mnie terminy. 
- Dziękuję bardzo ! Jestem szczęśliwa, że będę mogła tutaj pracować - uścisnęłam jego dłoń podekscytowana.
- Do zobaczenia jutro, Vivien - dodał całując mnie w policzek. Ponownie przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Będę musiała się do tego przyzwyczaić.



--------------------------------------------------------------------------------
A teraz trochę ode mnie. Zapraszam, Obsesion Cule :)
--------------------------------------------------------------------------------

Kate:

Cholera, cholera, cholera! Krzyczałam w myślach biegnąc w stronę stadionu. Jak dobrze, że ubrałam na siebie wygodne ubrania. Wyglądałam okropnie, a czułam się niewiele lepiej. Głowa mi pękała, a mięśnie bolały od zbyt dużej ilości alkoholu. Mimo to nie mogłam spóźnić się pierwszego dnia w pracy. Mijając ochroniarza pokazałam mu identyfikator i pognałam prosto na murawę. Piłkarze właśnie rozpoczęli poranny trening. Na moje szczęście mam dobrą kondycję. Usiadłam na ławkę, aby złapać oddech.
- Widzę, że wczoraj coś intensywnie pani świętowała. - odwróciłam się w stronę, z której dochodził głos i dostrzegłam trenera niebieskich, Jose Mourinho.
- Aż tak widać? - zapytałam i skrzywiłam się lekko. Niedobrze.
- Troszkę. - uśmiechnął się. - Cieszę się, że się pani zjawiła. Paco mówił dużo o pani.
- Tylko nie pani, Kate. - podałam mu rękę, a on ją uścisnął.
- Jose. Miło mi poznać naszą nową, amerykańską masażystkę. Chłopaki będą wniebowzięci.
- A to dlaczego?
- Bo ze wszystkim masażystów, ty jesteś jedyną kobietą. - wstał i podszedł do ćwiczących wydając im polecenia. No to już czuje, że ta praca będzie nad wyraz ciekawa. Po skończonych ćwiczeniach piłkarze zagrali mecz, a gdy chcieli już iść pod prysznice, trener ich zatrzymał i wskazał ręką, żebym podeszła.
- Chłopaki, zanim pójdziecie. Przedstawiam wam waszą nową masażystkę, Kate Luiz. - od razu w oczy rzuciła mi się trójka zawodników, która zamiast stać z resztą, wygłupiała się na środku boiska.
- Hej, miło mi was poznać. Mam nadzieje a owocną współpracę. - uśmiechnęłam się, a każdy z nich podchodził do mnie i się przedstawiał. Przywitali mnie bardzo ciepło, z czego się ucieszyłam.
- Luiz, Mata i Torres! - krzyknął Jose, a wywołana trójka podbiegła do nas. Reszta drużyny zdążyła już zniknąć w szatni. - Czy choć raz możecie być poważni? - pokręcił tylko głową i poszedł zostawiając mnie z nimi.
- Nasza nowa masażystka? - zapytał z uśmiechem David i przytulił mnie do siebie. - David Luiz Marinho się kłania. - wypuścił mnie z objęć, a ja się zaśmiałam.
- Kate Marinho. Miło mi poznać.
- Ciekawa zbieżność nazwisk. Czy my o czymś nie wiemy? - zapytał z błyskiem w oku Fernando i ucałował wierzch mojej dłoni. - Fernando Torres. - coś czuje, że nie będę się przy nich nudzić. Na końcu zbliżył się Juan. Muszę przyznać, że jest jeszcze przystojniejszy niż w telewizji. Z resztą tak jak pozostała dwójka.
- Juan Mata. - pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się. Ale jak słodko to zrobił. Boże, o czym ja myślę? No już Kate, ogarnij się.
- Miło mi. Zapewne za niedługo poznamy się lepiej. A teraz nie zatrzymuje was. - na te słowa Hiszpanie ruszyli na wyścigi do szatni, a Brazylijczyk spojrzał na mnie.
- Co powiesz, żeby to poznanie się odbyło się w szybszym tempie? Urządzam dzisiaj u mnie imprezę i będzie super jeśli przyjdziesz.
- Dziękuje, chętnie skorzystam. O ile trafie. Mogłabym zabrać ze sobą przyjaciółkę?
- No oczywiście. - oczy mu się zaświeciły. - To może wyśle ci adres smsem? - kiwnęłam głową i oddałam mu swój telefon. On to samo zrobił ze swoim i wymieniliśmy się numerami. - To do wieczora. - puścił mi oczko i tyle go widziałam. No, zapowiada się impreza i to z piłkarzami. Najważniejsze pytanie, w co ja się ubiorę?

***


Wysiadłyśmy z taksówki i ruszyłyśmy w stronę wielkiej willi, z której słychać było muzykę. Czułam się dziwnie w mojej kreacji, ale stwierdziłam, że dzisiaj zrobię wyjątek i ubiorę sukienkę. Ogólnie jestem typem dziewczyny, która unika dziewczęcych sukienek i szpilek. Weszłyśmy niezauważone i ruszyłyśmy do, jak mi się zdawało, salonu. Chłopki szaleli na parkiecie, a za barem stał Hazard, który serwował wszystkim drinki. Jak się okazało, poza mną i Viv, jedynymi dziewczynami były Ollaya i jakaś długonoga blondynka klejąca się do Davida. Pewnie jego dziewczyna. Nim zdążyłam podejść do baru ktoś objął mnie w talii i zaciągnął na parkiet. Poczułam cudowny zapach męskich perfum. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Juana. Zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki. Trzeba mu przyznać, że potrafi się ruszać. Czarna koszula opinała jego muskularne ciało. Nie patrz! Zganiłam siebie w myślach i zatraciłam się w tańcu. Jak się okazało musiałam przejść chrzest jakim był taniec z każdym z zawodników. Jak mogłabym odmówić?  


7 komentarzy:

  1. Nie no świetny i do tego ta ikonka z Ian'em , no boska !! Ok piszcie kolejny czekam !!
    ~ the_cisza

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do części Cule HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
    Dobra już muszę się uspokoić... Juan i taki chrzest to ja mogę przejść a co!
    A co do mojej kochanej Foquity skromnie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, ej, powaga, czemu oni mają te same nazwiska? To podejrzane z deczka... ale gdyby Fernando tego nie powiedział to jakoś bym nie zwróciła na to uwagi...
    Mam tak genialny humor dzisiaj i jeszcze ten rozdział, ach, czego chcieć więcej? Po prostu uwielbiam wasz styl razem wzięty! I, hahaha, uwielbiam relacje piłkarzy z nowo poznanymi dziewczynami, bo zawsze są nadzwyczaj ciekawe :D No i ten chrzest, kto by o takim nie marzył? *o*
    Czekam na więcej dziewuszki! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ian! Juan! No, no, robi się coraz ciekawiej! ^^
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Vivien nieźle zaczyna :D ahhh i ta ikonka z Ianem, boska! *-*
    No i takie same nazwisko :D Nic się nie dzieje przypadkiem ;)
    Omg, piszecie tak niesamowicie, że ciągle chcę więcej :D
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Somerhalder *.* oby nie okazał się jakimś dupkiem, bo już go lubię ^^
    Mata, Torres i Luiz wydurniający się? Zawsze ktoś przecież musi :D
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahahaah chrzest bojowy XDD Fajnie, że Viv dostała tę pracę xdd Chociaż ten szef to mi się taki jakiś podejrzany wydaje XDDD
    JuanJuanJuanJuan *.*

    OdpowiedzUsuń