niedziela, 26 stycznia 2014

14. New, fresh start!

Kate:


Oderwaliśmy się od siebie dopiero kiedy zaczęło brakować nam tchu. Spojrzałam na niego i to wystarczyło. Wziął mnie na ręce i wniósł po schodach na górę. Wszedł do swojej sypialni i położył mnie na łóżku. Ściągnął koszulkę, a potem położył się nade mną i zaczął muskać ustami moją szyję. Rękami delikatnie i powoli ściągał ze mnie sukienkę. Jego powolne, delikatne ruchy sprawiały, że cała w środku płonęłam. Pragnęłam go tu i teraz. To było jak tortura, ale bardzo przyjemna tortura. Pozbył się mojego ubrania, następnie całował mój dekolt, obojczyki, ramiona, żebra. Gdy chciałam go dotknąć, wpleść mu palce we włosy, przytrzymał swoją dłonią moje ręce.
- Ty się nie ruszaj. - wyszeptał i kontynuował słodkie męki. Czułam jak po całym moim ciele rozchodzi się ogień pożądania. Każde miejsce, które dotknął lub pocałował płonęło. Chciałam go we mnie natychmiast, ale on rozkoszował się mną pomalutku. Kiedy wreszcie puścił moje ręce, byłam naga i cała spragniona jego i tylko jego. On też nie miał nic na sobie. Leżał i wpatrywał się we mnie, podziwiając moje nagie ciało. Następnie przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Nasze języki zetknęły się w dzikim tańcu, a ciała połączyły. Czułam go w sobie i to uczucie sprawiało, że szczęście mnie rozrywało. Nie umiałam powstrzymać się od krzyku i cichych jęków. Byliśmy tylko my i to się liczyło. Uczucie, które mnie rozpierało było lepsze niż najlepszy haj. Miałam rację mówiąc, że Juan to mój nowy narkotyk. Krzyknęłam ostatni raz i opadłam na niego wykończona. On jednak nie miał dość i zaczął swoją grę od nowa i od nowa. Wykończeni zasnęliśmy dopiero nad ranem. Wtulona w jego nagi tors czułam się bezpieczna i kochana. Tak mogłoby być cały czas. Wiedziałam jednak, że trzeba będzie wrócić do rzeczywistości.

***
Obudziłam się i poczułam przyjemne zapachy dobiegające z dołu. Juana nie było i leżałam sama w jego wielkim łóżku. Kiedy się podnosiłam czułam ból wszystkich mięśni, a nawet tych, których wcześniej nie czułam. Był to jednak przyjemny ból. Przypominając sobie nocne wydarzenia cała zadrżałam. Wstałam z łóżka i postanowiłam wziąć prysznic. Weszłam pod strumień gorącej wody i zamknęłam oczy rozkoszując się dotykiem wody na skórze. Po jakimś czasie wyszłam z kabiny i owinęłam się puchatym ręcznikiem. Osuszyłam mokre włosy ręcznikiem, ale mimo tego nadal były jeszcze wilgotne. Znalazłam dolną część swojej bielizny, którą założyłam, a potem nałożyłam koszulkę piłkarza i zeszłam na dół. Już na schodach słyszałam pobrzdąkiwania talerzy i czułam zapach kawy i czegoś jeszcze. Truskawki? Podeszłam po cichu do wejścia do kuchni i wyjrzałam przez nie. Juan stał przy kuchence, w samych dresowych spodniach i smażył coś na patelni. Na stole stały dwa talerze, miska z truskawkami, dzbanek z kawą, sok pomarańczowy. W radiu leciała jakaś hiszpańska piosenka, a chłopak seksownie kręcił biodrami i śpiewał. Uśmiechnęłam się i na palcach podeszłam do niego. Położyłam dłonie na jego umięśnionym brzuchu i zaczęłam ruszać się w tym samym rytmie co on. Wyczułam, że go zaskoczyłam, bo lekko zadrżał. Zamruczał i odwrócił się do mnie. Objął mnie w talii i kontynuowaliśmy taniec. Nasze ciała ocierające się o siebie i  dotyk jego dłoni na moich plecach. Kiedy piosenka się skończyła czule mnie pocałował przyciągając do siebie.
- Dzień dobry kochanie. Muszę przyznać, że w tej koszulce wyglądasz bardzo seksownie. Aż mam ochotę ją z ciebie zdjąć. - powiedział z oszałamiającym uśmiechem i namiętnie mnie pocałował.
- Dziękuje bardzo. Ty za to bardzo seksownie się ruszasz. - odwzajemniłam pocałunek i ani myślałam się od niego odsunąć.
- Jeśli mnie nie puścisz to zaraz spali się twoje śniadanie. - zaśmiał się i włożył dłonie pod moją koszulkę, muskając palcami moje plecy. Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
- Trudno, będzie węgiel. - wypuściłam go jednak z objęć, lecz on nadal mnie obejmował wpatrując się w moje oczy. - Coś się stało?
- Nawet nie wiesz jak cie uwielbiam dziewczyno. Nie wyobrażam sobie teraz nawet godziny bez ciebie. - czule mnie pocałował, a ja byłam wzruszona jego wyznaniem. Z drugiej strony, to wszystko nie było takie proste. Moje serce nadal po części należało do Nicka.

***

Po zjedzeniu śniadania i posprzątaniu przenieśliśmy się do salonu. Usiadłam na kanapie myśląc nad tym co wcześniej powiedział Hiszpan. Jemu naprawdę zależy. Owszem, mi też i to coraz bardziej. Mimo to, co jakiś czas, przed oczami widzę Nicka. Muszę przestać rozpamiętywać przeszłość. Teraz jestem tu, ze wspaniałym mężczyzną, w którym coraz bardziej się zakochuje. Muszę zapomnieć o Australijczyku, LA i całej reszcie. Jestem nową osobą, w nowym mieście. Z rozmyślań wyrwał mnie Mata, który zaczął mnie łaskotać. Nie cierpię łaskotek. Spojrzałam na niego z groźbą w oczach.
- Czy nikt ci jeszcze nie powiedział, co grozi za to co właśnie zrobiłeś? - spojrzał na mnie wystraszony i zdziwiony moją reakcją. Zbliżyłam się do niego i pchnęłam go na kanapę. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć zaczęłam go gilgotać, a ten próbował mnie powstrzymać. Próbował to dobre słowo, co coś mu nie szło. Usiadłam na nim okrakiem i go pocałowałam. Nagle usłyszałam ruch i poczułam, że ktoś siada na kanapie, za moimi plecami.
- Cześć gołąbeczki - powiedział roześmiany Nando, a my zdębieliśmy.



---------------------------------------------------- Viv ------------------------------------------------

** Torres **

Po śniadaniu, zostawiłem Viv samą. Przez całą noc myślałem o tym co mógłbym dla niej zrobić. I wymyśliłem ! Musiałem podzielić się tym pomysłem z kimś. Tylko z kim ? Jako pierwszy do głowy przyszedł mi Juan. Wsiadłem do samochodu i dodając dużą ilość gazu, ruszyłem przed siebie. Od mieszkania dziewczyn, był nie mały kawałek do przyjaciela. Na szczęście droga była pusta, więc w miarę szybko znalazłem się na miejscu.
Wraz z hiszpańskim pomocnikiem mieliśmy małą niepisaną zasadę. Nigdy nie pukaliśmy jak do siebie przychodziliśmy. Traktowaliśmy się jak rodzinę, więc co w tym dziwnego ? I tym razem wszedłem jak do siebie, lecz to co zobaczyłem zaskoczyło mnie i uszczęśliwiło.
W salonie na kanapie leżeli Juan wraz z Kate. No może nie do końca leżeli. Kate właśnie gilgotała mojego przyjaciela, a ten chyba próbował się bronić. Chyba, bo nie zbyt mu to wychodziło.
- Cześć gołąbeczki - roześmiany wskoczyłem obok nich na kanapę. Do tego momentu nawet nie zauważyli, że ktoś jeszcze jest w mieszkaniu, tak bardzo byli sobą zajęci. Dziewczyna szybko się podniosła próbując jakoś zakryć się koszulką, którą miała na sobie. Piłkarz podniósł się do pozycji siedzącej uspokajając oddech.
- Gołąbeczki, co żeście się tak zerwali ? - spytałem rozwalając się na całej kanapie.
- Cóż za niespodzianka, Nando. - powiedziała blondynka i pocałowała mnie w policzek. - Ty pewnie do Juana? Nie będę wam przeszkadzać.
- Hmm.. szczerze mówiąc to tak, ale może ty też mi pomożesz - spoważniałem. Kate usadowiła się na kolanach Maty i spojrzała na mnie uważnie. 
- Co mogę dla ciebie zrobić?
- Wpadłem na pomysł, jak sprawić, żeby Vivien całkowicie się nie załamała. Pewnie wiesz co mam na myśli.
- Niestety doskonale wiem. Jaki pomysł? Bo ja radze wysłać tego naćpanego debila gdzieś daleko w kosmos. - Juan pogłaskał ją uspokajająco po udzie.
- Nie dosłownie to miałem na myśli, o tym tylko ona może zadecydować. Do tego nie możemy jej zmusić, ale możemy zrobić coś innego.
- Niño, do rzeczy. Co wymyśliłeś? - tym razem odezwał się zniecierpliwiony Juan.
- Już już, nie denerwujcie się tak. O ile dobrze pamiętam Kate, mówiłaś, że muzyka jest dla niej wszystkim. Wpadłem na pomysł, by zorganizować jej koncert. - zafundowałem im uśmiech numer 5 i czekałem na ich reakcję.
- Koncert? Ty chyba nie wierzysz w to co mówisz. - dziewczyna wstała i zaczęła krążyć po pokoju z rękami skrzyżowanymi na piersi. - Sama raz próbowałam, jeszcze w LA. To piekielnie trudne zadanie, nawet dla kogoś tak sławnego jak ty. Ale sam pomysł jest całkiem dobry. - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- A gdzie chcesz to wszystko zorganizować? - dodał Juan. Po chwili zrobił minę jakby nagle go olśniło. - Może na naszym stadionie?
- Juan ty to jednak czasami ruszasz tą mózgownicą ! - zaśmiałem się i teatralnie popukałem go pięścią po głowie, za co od razu uderzył mnie w brzuch - Ei ! A to za co ?
Blondynka zaczęła się śmiać i pokręciła głową.
- Nie tylko czasami nią rusza. - podeszła i pocałowała go, a potem zniknęła na korytarzu. - Pogadajcie sobie, idę się ubrać.
- Dobrze wiesz za co, Dzieciaku. Musisz iść do Mou i popytać co i jak. Myślę, że raczej wszyscy się zgodzą. - wyszczerzył się.
- Coś wykombinujemy. Może mi pomożesz i to załatwisz, czy jesteś zbyt zajęty Kate ? - zaśmiałem się.
- Bardzo zabawne. - powiedział z ironią i uderzył mnie w ramię. - Zrobię co w mojej mocy i z użyciem mojego uroku osobistego załatwię co trzeba.
- Co ty mnie tak dzisiaj bijesz ? Nie wyżyty jesteś ? Dałbyś se spokój. Po prostu jestem szczęśliwy, że jesteście ze sobą. Bo jesteście, prawda ? 
- A jakoś tak mi ręka ucieka. - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał. - Nie mam pojęcia. Ciężko to stwierdzić, bo Kate sama nie wie czego chce. Jest nieobliczalna. Ale, co muszę przyznać, genialna w łóżku. - powiedział ciszej i wyszczerzył się.
- Ulalalalalala - zagwizdałem - A myślałem, że ty grzeczny jesteś, Juanku - tym razem to ja wybuchnąłem śmiechem, czasami traktowałem go jak młodszego brata, który jeszcze nie wie co to seks.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Torresku. - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem. Miał coś jeszcze dodać, ale pojawiła się blondynka.
- Widzę, że coś was bardzo bawi. To rozmawiajcie dalej, a ja muszę lecieć. Mou dzwonił. Eden coś sobie z nogą zrobił i muszę mu ją rozmasować. Do zobaczenia na treningu. - pocałowała Juana, a potem mnie w policzek i wyszła.
- Ta to ma tyłeczek - odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi, po czym uśmiechnąłem się od ucha do ucha, za co znowu zostałem skarcony.
- Te, amore, uważaj co mówisz i o kim. A jak już mówimy o kobietach, to co z tobą i Vivien?
- Jak to mną i Vivien ? Przecież jestem żonaty, oszalałeś ? - pomachałem mu obrączką przed nosem - Poza tym ja jej tylko pomagam.
- Wiesz co, ja ślepy jeszcze nie jestem. Pomoc pomocą Nando, ale ostatnio więcej czasu spędzasz z przyjaciółką Kate niż z własną rodziną. A i Olalla do mnie dzwoniła. Pytała gdzie się podziewasz, bo nie może się do siebie dodzwonić.
- Nic mnie z nią nie łączy i nie będzie łączyć - tym samym podniósł mi ciśnienie. Nie wytrzymałem i wyszedłem. Tylko dlaczego ? Nie ! Ona mi się nie podoba. To nie może być prawda. Mam żonę i dwójkę dzieci. To tylko przyjaciółka !

* Vivien *

muzyka ]

Siedziałam znudzona w domu. Miałam już wszystkiego po dziurki w nosie. Obecność Nando przez całą noc dodała mi odwagi. Postanowiłam w końcu coś zrobić ze swoim życiem. Może małymi kroczkami, ale do przodu. Nie mogłam się poddać, chociaż tak bardzo chciałam. 
Ubrałam się odpowiednio do pogody panującej na zewnątrz i niepewnie wyszłam z domu. Szłam przed siebie, do końca nie wiedząc dokąd idę. Dopiero przechodząc obok komisariatu, wiedziałam po co tak na prawdę wyszłam. Nie czekając chwili dłużej weszłam na komisariat i poprosiłam o kogoś kto prowadził sprawę Richarda. Musiałam to zrobić. A on musiał wycierpieć za to co próbował mi zrobić i nadal próbuje. 
- Witam, nazywam się komisarz Swan. W czym mógłbyś Pani pomóc ?
- Montrose, Vivien Montrose. Chciałam złożyć zeznanie w sprawie Richarda Selby. - podczas wypowiadania jego imienia i nazwiska głos mi ugrzązł w gardle. 
- Proszę się nie denerwować i powiedzieć mi wszystko co Pani wie. - policjant uspokajał mnie i naszykował jakąś kartkę z długopisem. 
Powiedziałam mu wszystko ze szczegółami jak na spowiedzi. Nawet wspomniałam mu o narkotykach, które zażywałam. Jedynie wtedy przez moment podejrzanie na mnie spojrzał, ale cały czas raczej starał się zachować neutralny wyraz twarzy. 
Wychodząc z komisariatu czułam się wolna. W końcu to z siebie wyrzuciłam i czułam się na prawdę wolna. Chociaż nadal miałam wrażenie, że jeszcze coś muszę zmienić. Zorientowałam się co, dopiero gdy przejrzałam się w pierwszej napotkanej witrynie sklepowej. Fryzura ! To było to. Bye bye zielone końcówki ! Nadchodzi nowa, cała blond Viv ! 


czwartek, 9 stycznia 2014

13. Love ?

Kate:


Richard? Co Torres jej powiedział? Podeszłam do drzwi i zerknęłam przez wizjer. No nie, aż mi sie ciśnienie podniosło, jak zobaczyłam te jego gębę. Czego on jeszcze od niej chce? Viv siedziała skulona na kanapie. W jej oczach czaiły sie strach i panika. Mam nadzieje, że Nando zadzwonił po policję.
- Otwórz szmato ! Mam nadzieję, że dalej o mnie pamiętasz ! Zawsze będziesz moja ! - darł się za drzwiami, cały czas w nie uderzając. Był naćpany. Co za dupek. Czy on kiedyś jest trzeźwy? 
- Spieprzaj dupku! Idź się lecz i daj Viv spokój! Twoje to może być tylko wybujałe ego i brak jaj !
- Taka mocna w gębie jesteś ? To może otwórz drzwi i wtedy pogadamy ?! Chyba, że się boisz.
- O czym? O twoich jajach czy mózgu? W obu przypadkach nie mamy o czym rozmawiać!
- Wpuść mnie albo wyważę te cholerne drzwi ! Nie żartuje ! Vivien jest moja !
- Spadaj na drzewo i daj jej święty spokój! - odwróciłam się do przyjaciółki. - Viv, idź do sypialni i zamknij drzwi. Prosze cie.
W tym samym momencie nie zawahał się i z całej siły kopnął w zamknięte drzwi, które z hukiem wylądowały na podłodze. Stał rozjuszony i uważnie mi się przyglądał. Rozpoznał mnie.
- A więc to ty nie chciałaś mnie wpuścić. Może chciałaś mieć mnie tylko dla siebie ?
- Viv, do sypialni! - krzyknęłam stając przed rozjuszonym facetem. - Uważaj, jestem po kursie samoobrony. Ciebie nie dotknęłabym nawet małym palcem.
- Myślisz, że się Ciebie boję ? Co ty, takie chucherko, może mi zrobić ? - zaśmiał się i wzrokiem podążył za uciekającą dziewczyną. - A teraz mnie przepuść do mojej dziewczyny.
- Chyba śnisz, że pozwolę ci się do niej zbliżyć. Nie doceniasz mnie. - podeszłam bliżej i popchnęłam go w stronę wyjścia. - Wyjdź po dobroci, albo porozmawiamy inaczej. - byłam wściekła, ale równocześnie przerażona. Jest silniejszy i naćpany. Co ja mogę mu zrobić? Wiedziałam jednak, że dla Viv zrobię wszystko.
- To może my się trochę zabawimy. Lubię blondynki i w dodatku takie ostre jak ty - uśmiechnął się zadziornie i już miał położyć ręce na moim ciele, gdy nagle ktoś uderzył go butelką w głowę. Richard lekko się zatoczył, ale niestety nadal trzymał się na nogach. Uderzyłam go pięścią w twarz, a potem w splot słoneczny, na koniec kalecząc kolanem jego męskość. W końcu upadł na ziemię i zaczął kląć.
- Odpłacę Ci się za to, zobaczysz. Niech tylko wstanę ! - odgrażał się.
- Tylko spróbuj wstać, a nigdy więcej już nie ruszysz nogami - obok niego szybko znalazł się Hiszpan.
- W najbliższym czasie nie zabawisz się z żadną dziewczyną, zaręczam ci to. - dodałam i w duchu dziękowałam za Torresa. Po chwili, do mieszkania, weszło dwóch policjantów i zabrali Richarda. Kiedy wyszli, Torres podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę. Teraz schodziły ze mnie emocje i strach.
- Już dobrze, jestem przy tobie. Zabrali go. Nic ci nie grozi. - pogłaskał mnie po głowie. - Gdzie jest Viv?
- Wysłałam ją do jej pokoju. Próbowałam go zatrzymać, ale..
- Jesteś naprawdę odważna. Zrobiłaś wszystko dobrze, nie obwiniaj się. Poradzisz sobie? Chciałem zajrzeć do Vivien. - kiwnęłam tylko głową, a on musnął ustami moje czoło i zniknął w pokoju blondynki. Usiadłam pod ścianą, a do oczu napłynęły mi łzy. Czy przez chwilę nie może być dobrze i choć trochę normalnie? Chciałam iść i wziąć kokę. Tego teraz potrzebowałam. Idę się napić. Wstałam, przebrałam się i wyszłam. Klub to było to, czego właśnie teraz potrzebowałam.

***

Wyszłam z klubu kompletnie pijana. Buty mi przeszkadzały, więc je zdjęłam. Na dworze, jak to w Anglii, lało jak z cebra. Wiedziałam co się dzieje, gdzie idę i co chcę zrobić, ale nie potrafiłam nad tym zapanować. Po jakimś czasie zobaczyłam dom, którego szukałam i znany mi samochód. W oknach świeciło się światło, a na podjeździe stały jeszcze dwa inne auta. Nie był sam. No i co? Mój upojony umysł miał wszystko gdzieś. Podeszłam przed furtkę.
- Juan, wychodź! Wyjdź i powiedz mi dlaczego tak bardzo mnie nie chcesz! - zaczęłam się wydzierać na całą dzielnicę, ale nie przejmowałam się tym. Nie panowałam nad sobą. Zobaczyłam ruch, a potem na zewnątrz wyszły trzy osoby. Pojawił się sam zainteresowany, Cesar oraz Eden. - Super, są świadkowie. Teraz możesz powiedzieć, co takiego ci się we mnie nie podoba! Za brzydka jestem czy jak?! A może za mało atrakcyjna?! Powiedz! - spoglądał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przy mnie zjawił się Hazard i obejmując mnie w talii zaprowadził do środka. Za nim poszła pozostała dwójka.
- Jesteś cała przemoczona i pijana. Ćpałaś coś? - zapytał, a potem podał mi ręcznik z łazienki. Gospodarz gdzieś zniknął, a Azpi usiadł na kanapie, obok mnie i nic nie mówił.
- Nie. Obiecałam komuś, że tego nie zrobię. Juan! Nadal mi nie odpowiedziałeś! - Cesar zabrał mi ręcznik i zaczął wycierać moje włosy.
- Dlaczego tak się na niego wściekasz? Nie chce nam nic powiedzieć. - Eden miał zmartwiony wyraz twarzy.
- Skoro wam nie powiedział to widocznie uważa to za coś nieistotnego. W takim razie lepiej będzie jak sobie pójdę. - podniosłam się, ale zakręciło mi się w głowie i upadłam na ziemię.
- Nigdzie nie idziesz. - do pokoju wszedł Mata z ubraniami i parującym kubkiem. - Chłopaki, moglibyście nas zostawić? - ci tylko pokiwali głowami i wyszli. Spojrzałam na niego. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Dobrze się maskował. Postawił kubek na stoliku, a następnie pomógł mi wstać. Objął mnie w talii, a nasze usta dzieliły milimetry. Jego zapach i bliskość całkowicie mnie obezwładniły.
- Naprawdę myślałaś, że jesteś dla mnie mało atrakcyjna? Dziewczyno, ja za tobą szaleje i nie potrafię przestać. Nie chciałem wtedy robić niczego pochopnie, bo byłaś pijana. Nie chciałem, żebyś rano czuła się wykorzystana. Ja.. - nie pozwoliłam mu skończyć. Pocałowałam go, a kiedy odwzajemnił pocałunek wiedziałam, że to co powiedział przed chwilą było prawdą. Jego usta mówiły, że chcą tylko mnie, a dłonie przyciągały moje ciało coraz bliżej niego.



Viv :


muzyka ]

Nie potrafiłam znieść jego widoku. Jeszcze tydzień temu zrobiłabym dla niego wszystko. Ćpałam, bo on ćpał. Nie chciałam być gorsza. Z drugiej strony to sprawiało mi przyjemność. No, ale nie o tym mowa. Chciałam jak najszybciej wymazać całą pamięć o nim. Od momentu gdy zadzwonił do mnie w sprawie pracy. Najlepiej by było gdybym nigdy nie trafiła do tej głupiej restauracji. 
Kate próbowała się z nim kłócić, ale całą rozmowę wpuszczałam jednym uchem, a drugim wypuszczałam. Nie chciałam go słuchać. Najbardziej się bałam, gdy kopnął w drzwi, a te uległy jego naciskowi. Stał rozjuszony i uważnie jej się przyglądał. Rozpoznał ją.
- A więc to ty nie chciałaś mnie wpuścić. Może chciałaś mieć mnie tylko dla siebie ?
- Viv, do sypialni! - Kate zaczęła do mnie krzyczeć. A ja nie wiedziałam co mam zrobić. Wahałam się.  - Uważaj, jestem po kursie samoobrony. Ciebie nie dotknęłabym nawet małym palcem.
- Myślisz, że się Ciebie boję ? Co ty, takie chucherko, może mi zrobić ? - zaśmiał się i dopiero wtedy czmychnęłam do siebie. Zamykając drzwi usłyszałam, że chciał do mnie przyjść.
Wskoczyłam na łóżko i skuliłam się. Tak bardzo się bałam. Nie czułam się na siłach by z nim rozmawiać. Zresztą to nie przypominałoby normalnej rozmowy. Pewnie znowu użyłby siły. Czas dłużył mi się niesamowicie. Drżałam ze strachu słysząc ich krzyki. Lecz nagle wszystko umilkło. Nawet nie słyszałam głosów Kate. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Teraz zaczęłam się bać o przyjaciółkę. Nie przejmowałam się swoim życiem, chciałam tylko dowiedzieć się co z Kate.
Już chciałam otworzyć drzwi, gdy nagle ktoś mnie ubiegł. Chciałam krzyknąć, ale zorientowałam się, że przede mną stoi Torres.
- Ciiii... Już wszystko w porządku. Jestem przy Tobie. - przytulił mnie i próbował uspokoić. Udało mu się. W jego ramionach czułam ukojenie.
- Gdzie Richard ? - spytałam drżącym głosem.
- Policja go zabrała, już nie masz się czym martwić. Tylko proszę Cię, przemyśl złożenie pozwu przeciwko niemu.
- Pomyśle, obiecuje. - powiedziałam i wróciłam przerażona do łóżka. Wtuliłam się w kołdrę i zaczęłam obserwować piłkarza, który oparł się o parapet wyglądając przez okno.
Nie miałam jeszcze wtedy pojęcia o czym myślał, a bałam się zapytać. Nie chciałam psuć tej cudownej ciszy panującej w domu. Mogłam w spokoju się wyciszyć i pomyśleć o wszystkim. Niestety trochę tego było. Na prawdę musiałam przemyśleć sprawę Richarda. On jest nieobliczalny i niebezpieczny. Ale.. Przecież nie mogę złożyć doniesienia na osobę, którą kochałam (a przynajmniej tak mi się wydawało).
- Ja już pójdę - z rozmyślań wyrwał mnie Dzieciak, łapiący już za klamkę.
- Nie, proszę ... - wyszeptałam bardzo cicho.
- Słucham ?
- Zostań ze mną tej nocy. Nie wytrzymam tutaj sama. On może wrócić - chyba nie do końca wiedziałam co mówię. Jakim cudem mogliby go wypuścić, skoro bez pozwolenia wtargnął do naszego mieszkania, a wcześniej zaatakował pielęgniarkę w szpitalu ?
- Już nie wróci, nie dzisiaj. Chociaż, jeśli chcesz i masz czuć się bezpieczniej, to mogę z Tobą zostać. - uśmiechnął się delikatnie, po czym usiadł wygodnie w nieopodal stojącym krześle. Udało mu się nawet dosięgnąć mojej ręki.
Znowu poczułam się jak w szpitalu. Był przy mnie i troszczył się o mnie. Pragnęłam tego. On i Richard byli swoimi przeciwieństwami. Jak woda i ogień. Jeden kochający i czuły, a drugi narwany i nieobliczalny.

* Torres *

Siedząc obok przerażonej Viv zdałem sobie sprawę, że nie mogę pozwolić jej się załamać. Nie wiedziałem o niej za dużo, ale wiedziałem, że kocha muzykę. Zresztą sam wygląd pokoju na to wskazywał. Z drugiej strony, nie miałem pojęcia dlaczego tak bardzo się o nią martwię. Oczywiście nie zaniedbywałem przy tym swojej rodziny. Może to dlatego, że Kate nas o to poprosiła, a ja chcąc zbliżyć do siebie Kate i Matę, sam zgłosiłem się do opieki ?
Nagle rozdzwonił się mój telefon. Podskoczyłem zaskoczony i jak najszybciej odebrałem, żeby tylko jej nie obudzić. Na szczęści tylko mruknęła i odwróciła się na drugi bok. 
- Tak słucham ? - powiedziałem dopiero po wyjściu z pokoju. 
- Cześć kochanie. O której będziesz w domu ? - w słuchawce usłyszałem zmartwiony głos mojej żony. Olalla jak zwykle zanadto się martwiła. 
- Będę jutro, muszę zostać u Kate i Vivien w domu. Mówiłem Ci o nich, pamiętasz ?
- No mówiłeś, zresztą Kate osobiście poznałam. A coś się stało ? - dziękowałem Bogu, za to jaka Olalla potrafiła być domyślna, a ponadto wyrozumiała. 
- Były chłopak Viv napadł je w domu. Teraz boją się zostać same na noc, więc obiecałem im, że będę przy nich. - po drugiej stronie dało się słyszeć, jak dziewczyna robi głębszy wdech - Nie gniewasz się ?
- Nie, nie skarbie. Porozmawiamy jutro, dobrze ? Muszę położyć dzieciaki spać. Kocham Cię, pamiętaj. 
- Ja Ciebie też kocham, słońce. - powiedziałem, posłałem buziaka, rozłączyłem się i wróciłem do sypialni. Spojrzałem na wyświetlacz. Nie dzwoniła pierwszy raz. Miałem kilka nieodebranych połączeń. Dobra, co do dziewczyn i zamiarze spędzenia tu nocy odrobinę skłamałem, to znaczy zataiłem prawdę. Kate nie było w domu. Wyszła się napić. Miałem nadzieję, że Juan już z nią jest. Olalla nie musiała wszystkiego wiedzieć. Byłaby zazdrosna, gdyby dowiedziała się, że jestem z nią sam na sam. Chociaż z drugiej strony powinna mi wierzyć. 
Usiadłem na fotelu i chwyciłem jej dłoń. Dziewczyna wyglądała już na spokojniejszą. Uśmiechała się przez sen. Musiało jej się śnić coś przyjemniejszego. Ucałowałem jej dłoń i sam ułożyłem się wygodniej. Będę musiał jakoś przetrwać tą noc w takiej pozycji. Nie śmiałbym wpakować jej się do łóżka.