piątek, 13 września 2013

1. London, we are coming !

No cześć. To znowu ja, Obsesion Culé ♥ :) Ten fragment jest dokończeniem tego co się przydarzy Kate w USA. Dalszą część tego rozdziału oddaje mojej kochanej Foquicie;*
***

Kate:

- Wiesz, co, zarezerwowałam lot na jutro popołudniu. – powiedziałam po paru godzinach siedząc przed laptopem Viv. Zbliżał się wieczór, a ja wiedziałam, że muszę się jeszcze z kimś pożegnać.
- To super, zdążę wszystko zapakować. A Nick już wie? – spuściłam głowę, tak, że kaskada moich długich, blond włosów zakryła mi twarz. – Powinnaś mu powiedzieć.
- Wiem. Będziesz zła, jeśli pojadę do niego na noc, a jutro przyjadę po Ciebie i moje bagaże? – spojrzałam na nią, a ta tylko pokręciła głową.
- Zadajesz głupie pytania. Oczywiście, że nie będę zła. W końcu, musisz się z nim porządnie pożegnać. – wzięłam telefon i zadzwoniłam do mojego chłopaka. Miał przyjechać za dziesięć minut. Coś czuje, że czeka mnie ciężka rozmowa.

***
Ja i Nick jesteśmy razem od trzech lat. Poznaliśmy się podczas mojego wakacyjnego pobytu w Australii. Od razu coś między nami zaiskrzyło. Akurat przenosił się wtedy na jakiś czas do LA, więc mogliśmy lepiej się poznać. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie jak mam teraz mu powiedzieć o wyjeździe. Gdy znaleźliśmy się w jego domu, skierowaliśmy się od razu do sypialni. Nicki pociągnął mnie za sobą na łóżko i zaczął namiętnie mnie całować nie dając mi dojść do słowa. Może powiem mu później? Wiedziałam, ze odwlekanie wszystkiego to kiepski pomysł, ale nie zostawało mi nic innego. Szybko pozbył się moich ubrań i wszedł we mnie. Nasze oddechy były przyspieszone, a ciała gorące od pożądania. Uwielbiałam się z nim kochać. Sex był dziki i nieokiełznany oraz przyjemnie męczący. Po kilku ‘rundach’ opadliśmy na łóżko kompletnie wyczerpani. Oparłam głowę na jego torsie. Słyszałam bicie jego serca, czułam jego perfumy, a do oczu napływały mi łzy. Jak ja mogę mu teraz powiedzieć, że go zostawiam?
- Nick, musimy porozmawiać. – głos mi drżał i czułam, że zaraz całkiem się rozkleję.
- Co się dzieje skarbie? – pocałował mnie w czubek głowy, obejmując w talii.
- Pamiętasz jak mówiłam ci o tej pracy w Londynie?
- Tak. Mówiłaś, że miałaś wysłać tam CV. Jest jakaś odpowiedź? – w jego głosie słychać było obawę i jakąś trudną do określenia nutę. Smutku?
- Tak, dostałam dzisiaj emaila. Przyjęli mnie. – zapadła krępująca i dręcząca obojga cisza. – Dzisiaj rodzice się o to kłócili. Podsłuchując ich sprzeczkę dowiedziałam się, że tata nie jest moim ojcem. – zamilkłam nie potrafiąc powiedzieć wszystkiego. Chłopak usiadł, a więc ja byłam zmuszona do tego samego. Przyglądał mi się w ciszy czekając, aż skończę. On wiedział. Czuł to. Widziałam to w jego oczach. – Mój biologiczny ojciec jest gdzieś w Londynie. Muszę się dowiedzieć, kim jest. W dodatku zawsze marzyłam o posadzie w drużynie Chelsea London. – nie umiałam powiedzieć już nic. Łzy ściekały mi po policzkach. Czekałam na jego reakcję. Na to, co powie lub zrobi. On jednak nadal milczał. Widząc moje łzy starł je kciukiem.
- Kochanie, jakoś sobie z tym poradzimy. Ja muszę wracać do Australii, ale możemy się odwiedzać. A kiedy załatwisz sprawę z ojcem to przeniesiesz się do mnie. Kupiłem już dla nas dom. – pocałował mnie czule i założył kosmyk moich włosów za ucho. – Już nie raz byliśmy daleko od siebie, ale zawsze nam się udawało.
- Tym razem to zbyt wielka odległość, nie uważasz? – byłam podłamana tym całym dniem i jedyne, na co miałam ochotę to wtulić się w silne ramiona mojego ukochanego i zasnąć.
- Damy radę. – zbliżył swoją twarz do mojej i spojrzał mi głęboko w oczy. – Kocham cie. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Chce założyć z Tobą rodzinę. – pocałował mnie. – A teraz przydałoby nam się trochę snu. Chodź tu. – położył się i wyciągnął do mnie umięśnione i wytatuowane ramiona. (Boże, jak mnie kręcą jego tatuaże i muskulatura!)Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy nadal mokre od łez.
- Kocham cie. – szepnęłam mu do ucha, a ten uśmiechnął się i mocniej mnie przytulił. Może ma rację i przetrwamy najgorsze? Tylko czy ja właśnie teraz chce zostać żoną i matką? Chyba to nie ten czas.



------------------------------------------------------------------------------
Tu Foquita :) Czas na moją część. Powitam się z wami po całej notce ;)
------------------------------------------------------------------------------


Vivien :

Co tam, że na ten wieczór już miałam plany ? Miałam mieć próbę z kapelą na plaży, ale w takiej pogodzie to mogliśmy sobie tylko pomarzyć. Zostałam więc sama w pustym mieszkaniu. Nie do końca sama - z gitarą. To ona była moim chłopakiem, bo żaden inny ze mną nie wytrzymywał. Co się dziwić. Zresztą wstydzili się też ze mną wychodzić. Mam zielone włosy, dziwisz im się ?
Grając kolejny z naszych utworów usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi wejściowych. Skocznym krokiem podbiegłam do nich i stanęłam jak wryta widząc przemokniętą przyjaciółkę.
- Wchodź szybko ! - puściłam ją do środka i zabrałam jej walizkę do swojego pokoju. Od razu się przebrała, a ja w tym czasie zrobiłam nam herbatę. Opadłam na łóżku obok niej, przytuliłam ją i w końcu mogłam zadać jej męczące mnie pytanie.
- A teraz powiedz mi, co się dzieje - płakała. W pierwszej chwili pomyślałam, że to przez Nicka. Już miałam zebrać się, jechać do niego i porządnie go sprać.
- Dowiedziałam się, że matka okłamywała mnie i tatę całe moje życie - Jednak to nie sprawka Nicka. Ma chłopak szczęście, może spać spokojnie. Jak na razie, bo jak tylko ją skrzywdzi to niech się do mnie nie zbliża.
- Ale jak to?
- Okazuje się, że Howard Parker, którego uważałam za tatę tak naprawdę jest moim ojczymem.. W sumie zawsze dziwiło mnie moje nazwisko, bo nie mieli takiego rodzice. Ale mimo wszystko..
- A gdzie może być twój biologiczny ojciec? - widziałam, że to wszystko wykańcza ją od środka. Oczekiwałam na odpowiedź głaszcząc mnie po plecach. Czułam się bezradna. Nie miałam pojęcia jak mogę jej pomóc. Nienawidzę tego uczucia.
- Myślę, że w Londynie. Dlatego matka nie chciała, żebym tam jechała.
- Może to jest znak.
- Znak? O czym ty mówisz?
- Los mówi ci, że pora na przeprowadzkę do Londynu.  Co ty na to? – uśmiechnęłam się, oddając jej chociaż odrobinę pozytywnej energii. Potrzebowała tego !
- W takim razie a co jeszcze czekamy? Jedźmy podbić Wielką Brytanię! – przybiłyśmy sobie piątkę jak w jakimś filmie i zaśmiałyśmy się. – Niech się boją, bo Kate i Viv nadchodzą!
- Wiesz, co, zarezerwowałam lot na jutro popołudniu. - Odezwała się po kilku godzinach. Okej. Wszystko super, ale w końcu co z jej chłopakiem. Byli ze sobą 3 lata, to nie jest mały pikuś. Pan Pikuś. Czyżby nagle to tak zostawiła ? Jak ona sobie wyobraża bycie razem na taką odległość ? Będzie dzielić ich prawie 9 tysięcy kilometrów !
- To super, zdążę wszystko zapakować. A Nick już wie? – spuściła głowę, ah tak nie powiedziała mu - Powinnaś mu powiedzieć.
- Wiem. Będziesz zła, jeśli pojadę do niego na noc, a jutro przyjadę po Ciebie i moje bagaże?
- Zadajesz głupie pytania. Oczywiście, że nie będę zła. W końcu, musisz się z nim porządnie pożegnać. - wzięła telefon i zadzwoniła do niego.
Po 15 minutach znowu zostałam sama z gitarą. Tym razem wybrałam jeden ze spokojniejszych utworów. Zaczęłam grać i śpiewać. Uwielbiałam ten utwór. Napisałam go pod koniec jednego z moich beznadziejnych związków, ale dzięki nim stawałam sie silna. Śpiewając poczułam jak po policzku spływa mi jedna łza. Przerwałam granie i otarłam ją najszybciej jak mogłam. Nienawidziłam okazywać uczuć i być beksą. To nie dla mnie.
Odłożyłam gitarę do futerału i zaczęłam się pakować. Mogłabym jechać bez ubrań, ale gitara była na pierwszej liście rzeczy do zabrania. Spakowałam się w niecałą godzinę. Szczerze mówiąc to sama się zdziwiłam, że udało mi się to tak szybko zrobić. 

***

Wstałam jak zwykle z samego rana. Ubrałam się odpowiednio na długą podróż samolotem, po czym poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że mamy jeszcze 2 i pół godziny do odlotu, a Kate nadal nie było. Nie miała w zwyczaju się spóźniać, więc dałam jej jeszcze pół godziny.
Siedziałam przy stole zajadając jajecznicę i w tym momencie otworzyły się drzwi wejściowe, a za nimi zauważyłam uśmiechniętą twarzyczkę Kate. Trzymała w ręku kubek kawy. Ubrana była identycznie jak ja, tzn. na sportowo.
- A mi nie kupiłaś ? - żachnęłam się.
- No nie wiem, nie wiem - wystawiła język i wyciągnęła zza pleców kubek również dla mnie.
- Dziękuję !
Biorąc łyk kawy poczułam jak gorący napój, przyjemnie mnie rozbudza. Wrzuciłam brudne naczynia po śniadaniu, chwyciłam futerał na gitarę i zaniosłam go już do bagażnika. To samo uczyniłam z naszymi walizkami. Byłam ciekawa ile będziemy musiały zapłacić za nadbagaż, bo na 100% nie mieściłyśmy się w wymaganej wadze bagażu. Lecz to nie było ważne. Najważniejsze było to, że za 12 godzin będziemy już w raju. Deszczowym raju. Miałam nadzieję, że tam rozwinie się moja kariera muzyczna. 
 Na lotnisko Los Angeles Intl Airport, dojechałyśmy w godzinę. Mimo wczesnej godziny na ulicach panował niesamowity chaos. Denerwowałyśmy się stojąc w korku. Na szczęście zdążyłyśmy ! Przeszłyśmy przez odprawę i po 15 minutach siedziałyśmy już na swoich miejscach w samolocie.
Zamieniłam się z Kate miejscami, by mogła siedzieć pod oknem i byłyśmy gotowe do startu. Miejsce obok mnie nadal było wolne. Miałam nadzieję, że tak zostanie do lądowania. Niestety nikt nie wysłuchał moich próśb. Chwilę później obok mnie usiadła jakaś stara gruba baba. Może nazwałabym ją grzeczniej, gdyby nie to, że cały czas się rozpychała.
Z Los Angeles wyleciałyśmy równo o godzinie 800 i czekała nas prawie 11 godzinna podróż, więc na miejscu będziemy koło 19 naszego czasu, czyli o 300 dla Londyńczyków. Środek nocy. Mam nadzieję, że złapiemy taksówkę i znajdziemy jakiś pokój w hotelu. Londyn, szykuj się ! Nadchodzimy !


________________________________________________________
 Witam :) W końcu mogę się z wami przywitać :) Na pewno macie mnie już dość, bo to kolejne moje opowiadanie, ale mam nadzieję, że to wam się spodoba ! :D 
Buziaczki, Foquita ;* <3

5 komentarzy:

  1. pierwsza :* mi się nie znudziło i cieszę się, że teraz akcja będzie inna nie z Barceloną trochę trzeba to zmienić :) już nie mogę się doczekać co wydarzy się w tym Londynie / Paula

    OdpowiedzUsuń
  2. Stwierdzam, że zaczyna się ciekawie! Czekam na kolejny rozdział! Czekam na Ferdka i Juana <33
    Coppernicana.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to nazwisko Luiz to wiadomo że coś nie ten tego :D Czyżby siostrzyczka Loczka? ^^
    Dobra krótki bo krótki ten komentarz ale dobrze wiecie jak to u mnie jest z tymi zaległościami :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam ten rozdział, czytam, a tu nagle seks. Jezu, uwielbiam to opowiadanie, hahahah :D Macie genialny styl pisania, rozdziały są lekkie i przyjemne, potrzebuję więcej :D Będę czytać i czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział , coś nowego i innego !! jesteście świetne !! :)
    ~ the_cisza

    OdpowiedzUsuń