czwartek, 9 stycznia 2014

13. Love ?

Kate:


Richard? Co Torres jej powiedział? Podeszłam do drzwi i zerknęłam przez wizjer. No nie, aż mi sie ciśnienie podniosło, jak zobaczyłam te jego gębę. Czego on jeszcze od niej chce? Viv siedziała skulona na kanapie. W jej oczach czaiły sie strach i panika. Mam nadzieje, że Nando zadzwonił po policję.
- Otwórz szmato ! Mam nadzieję, że dalej o mnie pamiętasz ! Zawsze będziesz moja ! - darł się za drzwiami, cały czas w nie uderzając. Był naćpany. Co za dupek. Czy on kiedyś jest trzeźwy? 
- Spieprzaj dupku! Idź się lecz i daj Viv spokój! Twoje to może być tylko wybujałe ego i brak jaj !
- Taka mocna w gębie jesteś ? To może otwórz drzwi i wtedy pogadamy ?! Chyba, że się boisz.
- O czym? O twoich jajach czy mózgu? W obu przypadkach nie mamy o czym rozmawiać!
- Wpuść mnie albo wyważę te cholerne drzwi ! Nie żartuje ! Vivien jest moja !
- Spadaj na drzewo i daj jej święty spokój! - odwróciłam się do przyjaciółki. - Viv, idź do sypialni i zamknij drzwi. Prosze cie.
W tym samym momencie nie zawahał się i z całej siły kopnął w zamknięte drzwi, które z hukiem wylądowały na podłodze. Stał rozjuszony i uważnie mi się przyglądał. Rozpoznał mnie.
- A więc to ty nie chciałaś mnie wpuścić. Może chciałaś mieć mnie tylko dla siebie ?
- Viv, do sypialni! - krzyknęłam stając przed rozjuszonym facetem. - Uważaj, jestem po kursie samoobrony. Ciebie nie dotknęłabym nawet małym palcem.
- Myślisz, że się Ciebie boję ? Co ty, takie chucherko, może mi zrobić ? - zaśmiał się i wzrokiem podążył za uciekającą dziewczyną. - A teraz mnie przepuść do mojej dziewczyny.
- Chyba śnisz, że pozwolę ci się do niej zbliżyć. Nie doceniasz mnie. - podeszłam bliżej i popchnęłam go w stronę wyjścia. - Wyjdź po dobroci, albo porozmawiamy inaczej. - byłam wściekła, ale równocześnie przerażona. Jest silniejszy i naćpany. Co ja mogę mu zrobić? Wiedziałam jednak, że dla Viv zrobię wszystko.
- To może my się trochę zabawimy. Lubię blondynki i w dodatku takie ostre jak ty - uśmiechnął się zadziornie i już miał położyć ręce na moim ciele, gdy nagle ktoś uderzył go butelką w głowę. Richard lekko się zatoczył, ale niestety nadal trzymał się na nogach. Uderzyłam go pięścią w twarz, a potem w splot słoneczny, na koniec kalecząc kolanem jego męskość. W końcu upadł na ziemię i zaczął kląć.
- Odpłacę Ci się za to, zobaczysz. Niech tylko wstanę ! - odgrażał się.
- Tylko spróbuj wstać, a nigdy więcej już nie ruszysz nogami - obok niego szybko znalazł się Hiszpan.
- W najbliższym czasie nie zabawisz się z żadną dziewczyną, zaręczam ci to. - dodałam i w duchu dziękowałam za Torresa. Po chwili, do mieszkania, weszło dwóch policjantów i zabrali Richarda. Kiedy wyszli, Torres podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę. Teraz schodziły ze mnie emocje i strach.
- Już dobrze, jestem przy tobie. Zabrali go. Nic ci nie grozi. - pogłaskał mnie po głowie. - Gdzie jest Viv?
- Wysłałam ją do jej pokoju. Próbowałam go zatrzymać, ale..
- Jesteś naprawdę odważna. Zrobiłaś wszystko dobrze, nie obwiniaj się. Poradzisz sobie? Chciałem zajrzeć do Vivien. - kiwnęłam tylko głową, a on musnął ustami moje czoło i zniknął w pokoju blondynki. Usiadłam pod ścianą, a do oczu napłynęły mi łzy. Czy przez chwilę nie może być dobrze i choć trochę normalnie? Chciałam iść i wziąć kokę. Tego teraz potrzebowałam. Idę się napić. Wstałam, przebrałam się i wyszłam. Klub to było to, czego właśnie teraz potrzebowałam.

***

Wyszłam z klubu kompletnie pijana. Buty mi przeszkadzały, więc je zdjęłam. Na dworze, jak to w Anglii, lało jak z cebra. Wiedziałam co się dzieje, gdzie idę i co chcę zrobić, ale nie potrafiłam nad tym zapanować. Po jakimś czasie zobaczyłam dom, którego szukałam i znany mi samochód. W oknach świeciło się światło, a na podjeździe stały jeszcze dwa inne auta. Nie był sam. No i co? Mój upojony umysł miał wszystko gdzieś. Podeszłam przed furtkę.
- Juan, wychodź! Wyjdź i powiedz mi dlaczego tak bardzo mnie nie chcesz! - zaczęłam się wydzierać na całą dzielnicę, ale nie przejmowałam się tym. Nie panowałam nad sobą. Zobaczyłam ruch, a potem na zewnątrz wyszły trzy osoby. Pojawił się sam zainteresowany, Cesar oraz Eden. - Super, są świadkowie. Teraz możesz powiedzieć, co takiego ci się we mnie nie podoba! Za brzydka jestem czy jak?! A może za mało atrakcyjna?! Powiedz! - spoglądał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przy mnie zjawił się Hazard i obejmując mnie w talii zaprowadził do środka. Za nim poszła pozostała dwójka.
- Jesteś cała przemoczona i pijana. Ćpałaś coś? - zapytał, a potem podał mi ręcznik z łazienki. Gospodarz gdzieś zniknął, a Azpi usiadł na kanapie, obok mnie i nic nie mówił.
- Nie. Obiecałam komuś, że tego nie zrobię. Juan! Nadal mi nie odpowiedziałeś! - Cesar zabrał mi ręcznik i zaczął wycierać moje włosy.
- Dlaczego tak się na niego wściekasz? Nie chce nam nic powiedzieć. - Eden miał zmartwiony wyraz twarzy.
- Skoro wam nie powiedział to widocznie uważa to za coś nieistotnego. W takim razie lepiej będzie jak sobie pójdę. - podniosłam się, ale zakręciło mi się w głowie i upadłam na ziemię.
- Nigdzie nie idziesz. - do pokoju wszedł Mata z ubraniami i parującym kubkiem. - Chłopaki, moglibyście nas zostawić? - ci tylko pokiwali głowami i wyszli. Spojrzałam na niego. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Dobrze się maskował. Postawił kubek na stoliku, a następnie pomógł mi wstać. Objął mnie w talii, a nasze usta dzieliły milimetry. Jego zapach i bliskość całkowicie mnie obezwładniły.
- Naprawdę myślałaś, że jesteś dla mnie mało atrakcyjna? Dziewczyno, ja za tobą szaleje i nie potrafię przestać. Nie chciałem wtedy robić niczego pochopnie, bo byłaś pijana. Nie chciałem, żebyś rano czuła się wykorzystana. Ja.. - nie pozwoliłam mu skończyć. Pocałowałam go, a kiedy odwzajemnił pocałunek wiedziałam, że to co powiedział przed chwilą było prawdą. Jego usta mówiły, że chcą tylko mnie, a dłonie przyciągały moje ciało coraz bliżej niego.



Viv :


muzyka ]

Nie potrafiłam znieść jego widoku. Jeszcze tydzień temu zrobiłabym dla niego wszystko. Ćpałam, bo on ćpał. Nie chciałam być gorsza. Z drugiej strony to sprawiało mi przyjemność. No, ale nie o tym mowa. Chciałam jak najszybciej wymazać całą pamięć o nim. Od momentu gdy zadzwonił do mnie w sprawie pracy. Najlepiej by było gdybym nigdy nie trafiła do tej głupiej restauracji. 
Kate próbowała się z nim kłócić, ale całą rozmowę wpuszczałam jednym uchem, a drugim wypuszczałam. Nie chciałam go słuchać. Najbardziej się bałam, gdy kopnął w drzwi, a te uległy jego naciskowi. Stał rozjuszony i uważnie jej się przyglądał. Rozpoznał ją.
- A więc to ty nie chciałaś mnie wpuścić. Może chciałaś mieć mnie tylko dla siebie ?
- Viv, do sypialni! - Kate zaczęła do mnie krzyczeć. A ja nie wiedziałam co mam zrobić. Wahałam się.  - Uważaj, jestem po kursie samoobrony. Ciebie nie dotknęłabym nawet małym palcem.
- Myślisz, że się Ciebie boję ? Co ty, takie chucherko, może mi zrobić ? - zaśmiał się i dopiero wtedy czmychnęłam do siebie. Zamykając drzwi usłyszałam, że chciał do mnie przyjść.
Wskoczyłam na łóżko i skuliłam się. Tak bardzo się bałam. Nie czułam się na siłach by z nim rozmawiać. Zresztą to nie przypominałoby normalnej rozmowy. Pewnie znowu użyłby siły. Czas dłużył mi się niesamowicie. Drżałam ze strachu słysząc ich krzyki. Lecz nagle wszystko umilkło. Nawet nie słyszałam głosów Kate. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Teraz zaczęłam się bać o przyjaciółkę. Nie przejmowałam się swoim życiem, chciałam tylko dowiedzieć się co z Kate.
Już chciałam otworzyć drzwi, gdy nagle ktoś mnie ubiegł. Chciałam krzyknąć, ale zorientowałam się, że przede mną stoi Torres.
- Ciiii... Już wszystko w porządku. Jestem przy Tobie. - przytulił mnie i próbował uspokoić. Udało mu się. W jego ramionach czułam ukojenie.
- Gdzie Richard ? - spytałam drżącym głosem.
- Policja go zabrała, już nie masz się czym martwić. Tylko proszę Cię, przemyśl złożenie pozwu przeciwko niemu.
- Pomyśle, obiecuje. - powiedziałam i wróciłam przerażona do łóżka. Wtuliłam się w kołdrę i zaczęłam obserwować piłkarza, który oparł się o parapet wyglądając przez okno.
Nie miałam jeszcze wtedy pojęcia o czym myślał, a bałam się zapytać. Nie chciałam psuć tej cudownej ciszy panującej w domu. Mogłam w spokoju się wyciszyć i pomyśleć o wszystkim. Niestety trochę tego było. Na prawdę musiałam przemyśleć sprawę Richarda. On jest nieobliczalny i niebezpieczny. Ale.. Przecież nie mogę złożyć doniesienia na osobę, którą kochałam (a przynajmniej tak mi się wydawało).
- Ja już pójdę - z rozmyślań wyrwał mnie Dzieciak, łapiący już za klamkę.
- Nie, proszę ... - wyszeptałam bardzo cicho.
- Słucham ?
- Zostań ze mną tej nocy. Nie wytrzymam tutaj sama. On może wrócić - chyba nie do końca wiedziałam co mówię. Jakim cudem mogliby go wypuścić, skoro bez pozwolenia wtargnął do naszego mieszkania, a wcześniej zaatakował pielęgniarkę w szpitalu ?
- Już nie wróci, nie dzisiaj. Chociaż, jeśli chcesz i masz czuć się bezpieczniej, to mogę z Tobą zostać. - uśmiechnął się delikatnie, po czym usiadł wygodnie w nieopodal stojącym krześle. Udało mu się nawet dosięgnąć mojej ręki.
Znowu poczułam się jak w szpitalu. Był przy mnie i troszczył się o mnie. Pragnęłam tego. On i Richard byli swoimi przeciwieństwami. Jak woda i ogień. Jeden kochający i czuły, a drugi narwany i nieobliczalny.

* Torres *

Siedząc obok przerażonej Viv zdałem sobie sprawę, że nie mogę pozwolić jej się załamać. Nie wiedziałem o niej za dużo, ale wiedziałem, że kocha muzykę. Zresztą sam wygląd pokoju na to wskazywał. Z drugiej strony, nie miałem pojęcia dlaczego tak bardzo się o nią martwię. Oczywiście nie zaniedbywałem przy tym swojej rodziny. Może to dlatego, że Kate nas o to poprosiła, a ja chcąc zbliżyć do siebie Kate i Matę, sam zgłosiłem się do opieki ?
Nagle rozdzwonił się mój telefon. Podskoczyłem zaskoczony i jak najszybciej odebrałem, żeby tylko jej nie obudzić. Na szczęści tylko mruknęła i odwróciła się na drugi bok. 
- Tak słucham ? - powiedziałem dopiero po wyjściu z pokoju. 
- Cześć kochanie. O której będziesz w domu ? - w słuchawce usłyszałem zmartwiony głos mojej żony. Olalla jak zwykle zanadto się martwiła. 
- Będę jutro, muszę zostać u Kate i Vivien w domu. Mówiłem Ci o nich, pamiętasz ?
- No mówiłeś, zresztą Kate osobiście poznałam. A coś się stało ? - dziękowałem Bogu, za to jaka Olalla potrafiła być domyślna, a ponadto wyrozumiała. 
- Były chłopak Viv napadł je w domu. Teraz boją się zostać same na noc, więc obiecałem im, że będę przy nich. - po drugiej stronie dało się słyszeć, jak dziewczyna robi głębszy wdech - Nie gniewasz się ?
- Nie, nie skarbie. Porozmawiamy jutro, dobrze ? Muszę położyć dzieciaki spać. Kocham Cię, pamiętaj. 
- Ja Ciebie też kocham, słońce. - powiedziałem, posłałem buziaka, rozłączyłem się i wróciłem do sypialni. Spojrzałem na wyświetlacz. Nie dzwoniła pierwszy raz. Miałem kilka nieodebranych połączeń. Dobra, co do dziewczyn i zamiarze spędzenia tu nocy odrobinę skłamałem, to znaczy zataiłem prawdę. Kate nie było w domu. Wyszła się napić. Miałem nadzieję, że Juan już z nią jest. Olalla nie musiała wszystkiego wiedzieć. Byłaby zazdrosna, gdyby dowiedziała się, że jestem z nią sam na sam. Chociaż z drugiej strony powinna mi wierzyć. 
Usiadłem na fotelu i chwyciłem jej dłoń. Dziewczyna wyglądała już na spokojniejszą. Uśmiechała się przez sen. Musiało jej się śnić coś przyjemniejszego. Ucałowałem jej dłoń i sam ułożyłem się wygodniej. Będę musiał jakoś przetrwać tą noc w takiej pozycji. Nie śmiałbym wpakować jej się do łóżka. 



3 komentarze:

  1. Jedyne co mnie tu teraz martwi to sama sytuacja Fernando... Bo w sumie Richarda zabrali, a Kate jest z Matą.
    Mam nadzieję, że to za niedługo się wszystko rozwiąże i każdy z nich zazna troszeczkę spokoju.
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie podoba mi się to, wiecie czemu? Bo Fernando jest taki uwikłany w małżeństwo i wgl a mogło by być tak pięknie z nim i Viv...
    Ciekawi mnie, czy coś się między nimi kiedyś wydarzy ^^
    Czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No no, super rozdział !! A co będzie z Viv myślę że będzie z Torresem !! :D A Kate i Juan uuu słit ;P ok czekam na kolejny, pisz szybko !! :D
    ~ the_cisza

    OdpowiedzUsuń