Oderwaliśmy się od siebie dopiero kiedy zaczęło brakować nam tchu. Spojrzałam na niego i to wystarczyło. Wziął mnie na ręce i wniósł po schodach na górę. Wszedł do swojej sypialni i położył mnie na łóżku. Ściągnął koszulkę, a potem położył się nade mną i zaczął muskać ustami moją szyję. Rękami delikatnie i powoli ściągał ze mnie sukienkę. Jego powolne, delikatne ruchy sprawiały, że cała w środku płonęłam. Pragnęłam go tu i teraz. To było jak tortura, ale bardzo przyjemna tortura. Pozbył się mojego ubrania, następnie całował mój dekolt, obojczyki, ramiona, żebra. Gdy chciałam go dotknąć, wpleść mu palce we włosy, przytrzymał swoją dłonią moje ręce.
- Ty się nie ruszaj. - wyszeptał i kontynuował słodkie męki. Czułam jak po całym moim ciele rozchodzi się ogień pożądania. Każde miejsce, które dotknął lub pocałował płonęło. Chciałam go we mnie natychmiast, ale on rozkoszował się mną pomalutku. Kiedy wreszcie puścił moje ręce, byłam naga i cała spragniona jego i tylko jego. On też nie miał nic na sobie. Leżał i wpatrywał się we mnie, podziwiając moje nagie ciało. Następnie przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Nasze języki zetknęły się w dzikim tańcu, a ciała połączyły. Czułam go w sobie i to uczucie sprawiało, że szczęście mnie rozrywało. Nie umiałam powstrzymać się od krzyku i cichych jęków. Byliśmy tylko my i to się liczyło. Uczucie, które mnie rozpierało było lepsze niż najlepszy haj. Miałam rację mówiąc, że Juan to mój nowy narkotyk. Krzyknęłam ostatni raz i opadłam na niego wykończona. On jednak nie miał dość i zaczął swoją grę od nowa i od nowa. Wykończeni zasnęliśmy dopiero nad ranem. Wtulona w jego nagi tors czułam się bezpieczna i kochana. Tak mogłoby być cały czas. Wiedziałam jednak, że trzeba będzie wrócić do rzeczywistości.
***
Obudziłam się i poczułam przyjemne zapachy dobiegające z dołu. Juana nie było i leżałam sama w jego wielkim łóżku. Kiedy się podnosiłam czułam ból wszystkich mięśni, a nawet tych, których wcześniej nie czułam. Był to jednak przyjemny ból. Przypominając sobie nocne wydarzenia cała zadrżałam. Wstałam z łóżka i postanowiłam wziąć prysznic. Weszłam pod strumień gorącej wody i zamknęłam oczy rozkoszując się dotykiem wody na skórze. Po jakimś czasie wyszłam z kabiny i owinęłam się puchatym ręcznikiem. Osuszyłam mokre włosy ręcznikiem, ale mimo tego nadal były jeszcze wilgotne. Znalazłam dolną część swojej bielizny, którą założyłam, a potem nałożyłam koszulkę piłkarza i zeszłam na dół. Już na schodach słyszałam pobrzdąkiwania talerzy i czułam zapach kawy i czegoś jeszcze. Truskawki? Podeszłam po cichu do wejścia do kuchni i wyjrzałam przez nie. Juan stał przy kuchence, w samych dresowych spodniach i smażył coś na patelni. Na stole stały dwa talerze, miska z truskawkami, dzbanek z kawą, sok pomarańczowy. W radiu leciała jakaś hiszpańska piosenka, a chłopak seksownie kręcił biodrami i śpiewał. Uśmiechnęłam się i na palcach podeszłam do niego. Położyłam dłonie na jego umięśnionym brzuchu i zaczęłam ruszać się w tym samym rytmie co on. Wyczułam, że go zaskoczyłam, bo lekko zadrżał. Zamruczał i odwrócił się do mnie. Objął mnie w talii i kontynuowaliśmy taniec. Nasze ciała ocierające się o siebie i dotyk jego dłoni na moich plecach. Kiedy piosenka się skończyła czule mnie pocałował przyciągając do siebie.- Dzień dobry kochanie. Muszę przyznać, że w tej koszulce wyglądasz bardzo seksownie. Aż mam ochotę ją z ciebie zdjąć. - powiedział z oszałamiającym uśmiechem i namiętnie mnie pocałował.
- Dziękuje bardzo. Ty za to bardzo seksownie się ruszasz. - odwzajemniłam pocałunek i ani myślałam się od niego odsunąć.
- Jeśli mnie nie puścisz to zaraz spali się twoje śniadanie. - zaśmiał się i włożył dłonie pod moją koszulkę, muskając palcami moje plecy. Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
- Trudno, będzie węgiel. - wypuściłam go jednak z objęć, lecz on nadal mnie obejmował wpatrując się w moje oczy. - Coś się stało?
- Nawet nie wiesz jak cie uwielbiam dziewczyno. Nie wyobrażam sobie teraz nawet godziny bez ciebie. - czule mnie pocałował, a ja byłam wzruszona jego wyznaniem. Z drugiej strony, to wszystko nie było takie proste. Moje serce nadal po części należało do Nicka.
***
Po zjedzeniu śniadania i posprzątaniu przenieśliśmy się do salonu. Usiadłam na kanapie myśląc nad tym co wcześniej powiedział Hiszpan. Jemu naprawdę zależy. Owszem, mi też i to coraz bardziej. Mimo to, co jakiś czas, przed oczami widzę Nicka. Muszę przestać rozpamiętywać przeszłość. Teraz jestem tu, ze wspaniałym mężczyzną, w którym coraz bardziej się zakochuje. Muszę zapomnieć o Australijczyku, LA i całej reszcie. Jestem nową osobą, w nowym mieście. Z rozmyślań wyrwał mnie Mata, który zaczął mnie łaskotać. Nie cierpię łaskotek. Spojrzałam na niego z groźbą w oczach.
- Czy nikt ci jeszcze nie powiedział, co grozi za to co właśnie zrobiłeś? - spojrzał na mnie wystraszony i zdziwiony moją reakcją. Zbliżyłam się do niego i pchnęłam go na kanapę. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć zaczęłam go gilgotać, a ten próbował mnie powstrzymać. Próbował to dobre słowo, co coś mu nie szło. Usiadłam na nim okrakiem i go pocałowałam. Nagle usłyszałam ruch i poczułam, że ktoś siada na kanapie, za moimi plecami.
- Cześć gołąbeczki - powiedział roześmiany Nando, a my zdębieliśmy.
---------------------------------------------------- Viv ------------------------------------------------
** Torres **
Po śniadaniu, zostawiłem Viv samą. Przez całą noc myślałem o tym co mógłbym dla niej zrobić. I wymyśliłem ! Musiałem podzielić się tym pomysłem z kimś. Tylko z kim ? Jako pierwszy do głowy przyszedł mi Juan. Wsiadłem do samochodu i dodając dużą ilość gazu, ruszyłem przed siebie. Od mieszkania dziewczyn, był nie mały kawałek do przyjaciela. Na szczęście droga była pusta, więc w miarę szybko znalazłem się na miejscu.
Wraz z hiszpańskim pomocnikiem mieliśmy małą niepisaną zasadę. Nigdy nie pukaliśmy jak do siebie przychodziliśmy. Traktowaliśmy się jak rodzinę, więc co w tym dziwnego ? I tym razem wszedłem jak do siebie, lecz to co zobaczyłem zaskoczyło mnie i uszczęśliwiło.
W salonie na kanapie leżeli Juan wraz z Kate. No może nie do końca leżeli. Kate właśnie gilgotała mojego przyjaciela, a ten chyba próbował się bronić. Chyba, bo nie zbyt mu to wychodziło.
- Cześć gołąbeczki - roześmiany wskoczyłem obok nich na kanapę. Do tego momentu nawet nie zauważyli, że ktoś jeszcze jest w mieszkaniu, tak bardzo byli sobą zajęci. Dziewczyna szybko się podniosła próbując jakoś zakryć się koszulką, którą miała na sobie. Piłkarz podniósł się do pozycji siedzącej uspokajając oddech.
- Gołąbeczki, co żeście się tak zerwali ? - spytałem rozwalając się na całej kanapie.
- Cóż za niespodzianka, Nando. - powiedziała blondynka i pocałowała mnie w policzek. - Ty pewnie do Juana? Nie będę wam przeszkadzać.
- Hmm.. szczerze mówiąc to tak, ale może ty też mi pomożesz - spoważniałem. Kate usadowiła się na kolanach Maty i spojrzała na mnie uważnie.
- Co mogę dla ciebie zrobić?
- Wpadłem na pomysł, jak sprawić, żeby Vivien całkowicie się nie załamała. Pewnie wiesz co mam na myśli.
- Niestety doskonale wiem. Jaki pomysł? Bo ja radze wysłać tego naćpanego debila gdzieś daleko w kosmos. - Juan pogłaskał ją uspokajająco po udzie.
- Nie dosłownie to miałem na myśli, o tym tylko ona może zadecydować. Do tego nie możemy jej zmusić, ale możemy zrobić coś innego.- Niestety doskonale wiem. Jaki pomysł? Bo ja radze wysłać tego naćpanego debila gdzieś daleko w kosmos. - Juan pogłaskał ją uspokajająco po udzie.
- Niño, do rzeczy. Co wymyśliłeś? - tym razem odezwał się zniecierpliwiony Juan.
- Już już, nie denerwujcie się tak. O ile dobrze pamiętam Kate, mówiłaś, że muzyka jest dla niej wszystkim. Wpadłem na pomysł, by zorganizować jej koncert. - zafundowałem im uśmiech numer 5 i czekałem na ich reakcję.
- Koncert? Ty chyba nie wierzysz w to co mówisz. - dziewczyna wstała i zaczęła krążyć po pokoju z rękami skrzyżowanymi na piersi. - Sama raz próbowałam, jeszcze w LA. To piekielnie trudne zadanie, nawet dla kogoś tak sławnego jak ty. Ale sam pomysł jest całkiem dobry. - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- A gdzie chcesz to wszystko zorganizować? - dodał Juan. Po chwili zrobił minę jakby nagle go olśniło. - Może na naszym stadionie?
- Juan ty to jednak czasami ruszasz tą mózgownicą ! - zaśmiałem się i teatralnie popukałem go pięścią po głowie, za co od razu uderzył mnie w brzuch - Ei ! A to za co ?
Blondynka zaczęła się śmiać i pokręciła głową.- Nie tylko czasami nią rusza. - podeszła i pocałowała go, a potem zniknęła na korytarzu. - Pogadajcie sobie, idę się ubrać.
- Dobrze wiesz za co, Dzieciaku. Musisz iść do Mou i popytać co i jak. Myślę, że raczej wszyscy się zgodzą. - wyszczerzył się.
- Coś wykombinujemy. Może mi pomożesz i to załatwisz, czy jesteś zbyt zajęty Kate ? - zaśmiałem się.
- Bardzo zabawne. - powiedział z ironią i uderzył mnie w ramię. - Zrobię co w mojej mocy i z użyciem mojego uroku osobistego załatwię co trzeba.
- Co ty mnie tak dzisiaj bijesz ? Nie wyżyty jesteś ? Dałbyś se spokój. Po prostu jestem szczęśliwy, że jesteście ze sobą. Bo jesteście, prawda ?
- A jakoś tak mi ręka ucieka. - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał. - Nie mam pojęcia. Ciężko to stwierdzić, bo Kate sama nie wie czego chce. Jest nieobliczalna. Ale, co muszę przyznać, genialna w łóżku. - powiedział ciszej i wyszczerzył się.
- Ulalalalalala - zagwizdałem - A myślałem, że ty grzeczny jesteś, Juanku - tym razem to ja wybuchnąłem śmiechem, czasami traktowałem go jak młodszego brata, który jeszcze nie wie co to seks.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Torresku. - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem. Miał coś jeszcze dodać, ale pojawiła się blondynka.
- Widzę, że coś was bardzo bawi. To rozmawiajcie dalej, a ja muszę lecieć. Mou dzwonił. Eden coś sobie z nogą zrobił i muszę mu ją rozmasować. Do zobaczenia na treningu. - pocałowała Juana, a potem mnie w policzek i wyszła.
- Ta to ma tyłeczek - odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi, po czym uśmiechnąłem się od ucha do ucha, za co znowu zostałem skarcony.
- Te, amore, uważaj co mówisz i o kim. A jak już mówimy o kobietach, to co z tobą i Vivien?- Jak to mną i Vivien ? Przecież jestem żonaty, oszalałeś ? - pomachałem mu obrączką przed nosem - Poza tym ja jej tylko pomagam.
- Wiesz co, ja ślepy jeszcze nie jestem. Pomoc pomocą Nando, ale ostatnio więcej czasu spędzasz z przyjaciółką Kate niż z własną rodziną. A i Olalla do mnie dzwoniła. Pytała gdzie się podziewasz, bo nie może się do siebie dodzwonić.
- Nic mnie z nią nie łączy i nie będzie łączyć - tym samym podniósł mi ciśnienie. Nie wytrzymałem i wyszedłem. Tylko dlaczego ? Nie ! Ona mi się nie podoba. To nie może być prawda. Mam żonę i dwójkę dzieci. To tylko przyjaciółka !
* Vivien *
[ muzyka ]
Siedziałam znudzona w domu. Miałam już wszystkiego po dziurki w nosie. Obecność Nando przez całą noc dodała mi odwagi. Postanowiłam w końcu coś zrobić ze swoim życiem. Może małymi kroczkami, ale do przodu. Nie mogłam się poddać, chociaż tak bardzo chciałam.
Ubrałam się odpowiednio do pogody panującej na zewnątrz i niepewnie wyszłam z domu. Szłam przed siebie, do końca nie wiedząc dokąd idę. Dopiero przechodząc obok komisariatu, wiedziałam po co tak na prawdę wyszłam. Nie czekając chwili dłużej weszłam na komisariat i poprosiłam o kogoś kto prowadził sprawę Richarda. Musiałam to zrobić. A on musiał wycierpieć za to co próbował mi zrobić i nadal próbuje.
- Witam, nazywam się komisarz Swan. W czym mógłbyś Pani pomóc ?
- Montrose, Vivien Montrose. Chciałam złożyć zeznanie w sprawie Richarda Selby. - podczas wypowiadania jego imienia i nazwiska głos mi ugrzązł w gardle.
- Proszę się nie denerwować i powiedzieć mi wszystko co Pani wie. - policjant uspokajał mnie i naszykował jakąś kartkę z długopisem.
Powiedziałam mu wszystko ze szczegółami jak na spowiedzi. Nawet wspomniałam mu o narkotykach, które zażywałam. Jedynie wtedy przez moment podejrzanie na mnie spojrzał, ale cały czas raczej starał się zachować neutralny wyraz twarzy.
Wychodząc z komisariatu czułam się wolna. W końcu to z siebie wyrzuciłam i czułam się na prawdę wolna. Chociaż nadal miałam wrażenie, że jeszcze coś muszę zmienić. Zorientowałam się co, dopiero gdy przejrzałam się w pierwszej napotkanej witrynie sklepowej. Fryzura ! To było to. Bye bye zielone końcówki ! Nadchodzi nowa, cała blond Viv !
O kurde :D
OdpowiedzUsuńNo że tak powiem troche szaleju chyba sie najadłyscie :D ale nie narzekam, nie narzekam :D Juan co bad boy sie znalazł :D
A, no i Nando też niech sie zastanowi :D żona nie głowa, na stałe być nie musi XD
Buziaaki :*
ZAPRASZAM NA TROOOJKE XD
http://the-gunners-love-and-other-drugs.blogspot.com/?m=1
Bo kto przy Limbo przynajmniej by nie ruszył nóżką? :D
OdpowiedzUsuńJuan jest kochany, a Ferdek sam też nie wie czego chce xd
Tak samo Kat, dalej pamięta swojego byłego.
A i dobrze, że Viv postanowiła zacząć tak jakby od nowa!
Czekam na kolejny!
Juan, niegrzeczny jesteś, no ale słodki też! *.*
OdpowiedzUsuńFernando, zadecyduje czy na serio mu się podoba.
Vivien dobrze robi zaczynając wszystko od nowa. :P
Czekam na anstępny! Pozdrawiam :D
Ulala no miód i malina *.* Słodziasny Juan. Rozdział wpadł mi do gustu. Buźka i czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńJa jestem za tym, aby każdy rozdział zaczynał się seksem, da się coś z tym zrobić? :>
OdpowiedzUsuńJestem w niebie po prostu! ten rozdział jest tak niesamowity, że chyba zaliczę go do moich ulubionych! I ten Juan, uhuhu podoba mi się <3
Niecierpliwie czekam na następny! *-*
Nie no rozdział zajebisty a najlepsza część to : zafundowałem im uśmiech nr 5 i czekałem na reakcje- kocham to xD oby się koncert udał i czekam na next !!
OdpowiedzUsuń~ the_cisza