czwartek, 5 grudnia 2013

11. My new drug.

Kate:


Impreza trwała w najlepsze. Od razu kiedy weszłam do klubu zainteresowało się mną dwóch przystojnych kolesi. Stawiali mi drinki, a teraz tańczymy. Tego mi brakowało. Dlaczego sądziłam, że bycie grzeczną i ułożoną dziewczynką będzie dla mnie lepsze? Przyniosło mi tylko ból i rozczarowania. Tak jest o wiele lepiej. Podeszłam do barmana i szepnęłam mu coś na ucho, a ten po chwili wyjął małą torebeczkę z białym proszkiem. Uśmiechnęłam się promiennie i pocałowałam go w policzek, a ten mi ją oddał. Byłam ubrana w krótką sukienkę i wysokie szpilki, co przyciągało męskie spojrzenia, ale o to mi chodziło. Jeden z moich towarzyszy położył się na barze i ściągnął koszulkę, a potem wysypał sobie na tors zawartość torebki. Spojrzał na mnie z zachętą w oczach. Zaśmiałam się i pochylając się wciągnęłam nosem proszek, a potem obsypałam jego umięśnioną klatkę piersiową pocałunkami. Chłopak posadził mnie na barze i zaczął namiętnie całować. Zaszumiało mi w głowie od alkoholu i koki. Kochana lekkość głowy.Wstałam i zaczęłam tańczyć ruszając biodrami w rytm muzyki. Wszyscy włącznie z barmanem zaczęli bić mi brawo i gwizdać. Po chwili dołączyli do mnie moi dzisiejsi partnerzy i zabawa rozkręciła się na dobre. Kolejne trunki, działki i tańce. Wszystko po kolei zaczęło mi się mieszać. Może dlatego, że miałam długą przerwę. Zaraz mi przejdzie. Co za ironia. Dzięki Nickowi uciekłam od tego i przez niego znowu w to weszłam. Dziękuje kochanie.

***

Impreza trwała w najlepsze, a ja czułam zmęczenie i senność. Moich dwóch towarzyszy gdzieś mnie prowadziło, a ja nie miałam siły, żeby się im wyrwać. Nagle ktoś pojawił się przed nami i odciągnął mnie od kompletnie pijanych mężczyzn. To ten barman. Złapał mnie za łokieć i zaczął iść w przeciwną stronę. Wyszliśmy z lokalu i ruszyliśmy w stronę obrzeży Londynu. 
- Gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytałam otrzeźwiona zimnym, wilgotnym powietrzem.
- Odprowadzam cie do domu. Wolałaś zostać z nimi? - pokręciłam tylko głową. Nogi mi się plątały, a szpilki nie ułatwiały zadania. Widząc to, chłopak wziął mnie na ręce i szedł dalej.
- A skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Nie wiem, ale pewnie zaraz się dowiem. Jestem Jack.
- Kate. Dziękuje. Ale nie rób z siebie takiego świętego. - pogroziłam mu palcem. - Dałeś mi narkotyki.
- Naprawdę myślałaś, że dałem ci dragi? To było mieszanka zmielonego cukru i soli. Nie jestem dilerem. Gdybyś rzeczywiście zaćpała to już leżałabyś nieprzytomna. - oparłam głowę o jego pierś i zamilkłam. Co ja do cholery wyczyniam? Jestem słaba. Tak długo walczyłam o normalność, a teraz, w jeden wieczór, wszystko niszczę. Pomogło na chwilę, a teraz trzeźwieje i ból znowu wraca. Przed oczami mam moment kiedy Nick mnie zostawia. Dla mojego dobra. Skąd on może wiedzieć co jest dla mnie dobre? Powinien zapytać mnie o zdanie, a nie sam o tym decydować. Planowałam z nim przyszłość, rodzinę. Do tego wszystkiego Juan. Nie potrafię przebywać w jego obecności. Sprawa, że nie panuje nad sobą. Przyciąga mnie do niego, ale nie potrafię posłuchać serca i cały czas go ranię. I jeszcze kłótnia z Vivien. Straciłam ją? Zraniła mnie i to dogłębnie. Nie spodziewałam się, że będzie mi wypominać to co było. Dobrze wie, że nie ćpałam, bo taki miałam kaprys. Nie wiem kiedy, zmęczona bolesnym wspomnieniami, zasnęłam wtulona w silne ramiona Jacka.

***

Obudził mnie deszcz. Czułam jak krople spływają po mnie mocząc mnie od stóp do głów. Nadal jednak czułam ciepło chłopaka, który mnie niósł. Otworzyłam oczy, a on się uśmiechnął. Był cały mokry, ale dodawało mu to tylko uroku.
- Kate! Nareszcie cie znalazłem. - spojrzałam w stronę, z której dobiegał głos. Na chodniku przed nami stał Juan. Przygryzłam wargę. Teraz to mi się oberwie. Jack opuścił mnie na ziemię, a ja niezdarnie stanęłam i przytrzymałam się jego ramienia. Strasznie kręciło mi się w głowie. Miałam wielką ochotę zapalić jointa, zamknąć oczy i mieć gdzieś wszystko wokół.
- Dziękuje za opiekę. Miło było mi cię poznać. - powiedziałam i pocałowałam barmana w policzek.
- Gdybyś chciała znowu wpaść do klubu to wiesz, gdzie mnie znaleźć. - uśmiechnął się i odwróciwszy się ruszył w drogę powrotną. Od razu przy mnie znalazł się Mata. Miałam dość tych butów, więc zdjęłam szpilki i teraz czułam się taka bezbronna stojąc przed piłkarzem. Poczułam dreszcze i zaczęłam trząść się z zimna. W końcu nie mam za wiele na sobie. Chłopak zdjął bluzę i założył mi ją przez głowę, a sam został w podkoszulku. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Przełknęłam ślinę. Nie mogłam przebywać z nim sam na sam. Nie umiałam nad sobą zapanować na trzeźwo, a co dopiero po takiej dawce alkoholu. Wiedziałam, że jeśli teraz zrobi jakiś ruch to go nie powstrzymam. Siebie nie powstrzymam.
- Chodź, odwiozę cię do mieszkania. - to mówiąc wziął mnie na ręce i zaczął iść w stronę samochodu stojącego niedaleko. Dotyk jego rąk i zapach jego perfum sprawiał, że zapominałam o wszystkim innym. O ironio, chyba znalazłam swój nowy narkotyk.




--------------------------------------------------------------------------------------
Nadszedł czas by zebrać się w sobie i zacząć coś pisać, bo ostatnio wena mnie opuściła i kompletnie nie miałam siły, jak również i ochoty żeby cokolwiek napisać. Obiecuję poprawę ;***
Foquita


Viv:
muzyka ]

Dlaczego ja to wszystko powiedziałam ? Jaki to w ogóle miało sens ? Czy ja w końcu nauczę się trzymać język za zębami ? Zdecydowanie za dużo mówię. I to najczęściej mówię, a dopiero później myślę.
Otworzyłam oczy i już wiedziałam, że nie jestem sama. Nadal byłam w szpitalu, ale kto siedział obok mnie ? Delikatnie i bardzo powoli obróciłam głowę w lewą stronę. Ujrzałam drzemiącego na krześle Torresa. Dlaczego on tutaj jeszcze był ? Przecież już nic mi nie jest i wcale nie musiał ze mną zostawać. Postanowiłam go obudzić. Chrząknęłam cicho, lecz to nie podziałało.
- Fernando - powiedziałam lekko zachrypniętym głosem. Biedaczek podskoczył na krześle i z niego spadł. Wybuchłam śmiechem, aż rozbolał mnie brzuch.
- Wystraszyłaś mnie - zrobił urażoną minę i z powrotem zajął swoje miejsce. Grymas z jego twarzy szybko zniknął. Położył dłoń na mojej - Jak się czujesz ?
- Boję się o Kate, wiesz już co z nią ? Juan pojechał za nią ?
- Tak, nie bój się. On jej nie pozwoli zrobić nic głupiego, wierz mi - uśmiechnął się i mocniej ścisnął moją dłoń.
Chwilę później postanowił usiąść obok mnie. Przesunęłam się odrobinę, żeby zrobić mu miejsce, chociaż tak na prawdę nie powinnam tego robić. W tym momencie jedyne czego potrzebowałam to odrobinę miłości. Chciałam, żeby mnie przytulił. Nie obchodziło mnie to, że prawie wcale go nie znam. Czułam się fatalnie ze swoimi wspomnieniami. Branie dragów, to na prawdę nie był zbyt inteligentny pomysł. Mogłam zaprzepaścić wszystko.
- Vivien słyszałem, że całkiem nieźle grasz na gitarze i śpiewasz. To prawda ? - zaskoczył mnie tym pytaniem. Czyżby Kate mu o tym powiedziała ? Przyglądałam mu się uważnie, przez co musiałam wyglądać bardzo komicznie, bo tym razem to on nie potrafił powstrzymać śmiechu.
- Widziałem kiedyś twój popis w jednym z barów, a poza tym twoja przyjaciółka kiedyś o tym napomknęła - dokończył, widząc moje zakłopotanie - Może kiedyś zaprezentujesz mi swój talent ?
- Jeśli tylko odzyskam moją gitarę - kąciki moich ust delikatnie uniosły się ku górze, tworząc w ten sposób nieśmiały uśmieszek.
- Pan nie może tam wejść ! Nie jest Pan nikim z rodziny, a poza tym godziny odwiedzić już dawno się skończyły ! - usłyszeliśmy krzyki kobiety przed salą. Ktoś chciał wedrzeć się do mojej sali. Nawet nie zdążyliśmy zareagować, gdy do sali wszedł on.
- To jest moja dziewczyna i mogę robić co mi się żywnie podoba ! - odepchnął pielęgniarkę, tak że wylądowała na posadzce i wtedy zobaczył mnie wraz z Torresem. Jego oczy aż płonęły ze złości. Skuliłam się, ale Torres nie puszczał mojej dłoni.
- Proszę stąd wyjść - powiedział spokojnie nie ruszając się z miejsca.
- A kto ty jesteś, że będziesz mi rozkazywał ?! I dlaczego to ty jesteś przy mojej dziewczynie ?! - Richard rzucił się na niego i uderzył go prosto w twarz. Tego było za dużo, Fer nie wytrzymał i jednym ruchem pokonał przeciwnika. Nawet nie wiedziałam, że mógłby być do tego zdolny. Raczej nie wyglądał na boksera czy zapaśnika. Jasne, był umięśniony, ale nie napompowany. Skąd w nim było tyle siły ?
- Zadzwoniła Pani na policje ? - spytał pielęgniarkę, która podbiegła do mnie, by sprawdzić czy wszystko dobrze.
- Tak, zaraz powinni się zjawić. - powiedziała do niego po czym spojrzała na mnie - Powinna Pani to zgłosić. On jest niebezpieczny i nie wiadomo co jeszcze może Pani zrobić.
- Nie mogę... - wydukałam sparaliżowana strachem - Mam nadzieje, że nic Pani nie zrobił
Pokręciła głową i wyszła, a za nią Torres trzymający Richarda. Na korytarzu czekał już ochroniarz, który przejął zbrodniarza.
Odwróciłam się plecami do tego wszystkiego i zaczęłam cicho szlochać. Nie mogłam zgłosić tego wszystkiego na policję. On jest moim szefem. Sama wybrałam sobie taki los. Sama wzięłam dragi, on mnie do tego nie zmuszał. Wiedziałam, że jak tylko wyjdę ze szpitala, będę musiała stawić się w pracy i wszystko zacznie się od nowa. Tak bardzo tego nie chciałam, ale co miałam zrobić ? Naważyłam piwa, to teraz muszę je wypić.
Poczułam jak ktoś siada obok mnie. Automatycznie napięłam wszystkie mięśnie, ale wtedy poczułam znajomy zapach.
- Ciiii... Już wszystko dobrze - to był Torres. Delikatnie gładził moje włosy, próbując mnie uspokoić. Złożył delikatny pocałunek na moich włosach i nadal mnie uspokajał.


3 komentarze:

  1. Ohh, cudowny rozdział, Richard jak zwykle zły .. a Kate będzie wybierać pomiędzy Juan'em a Jake;iem ... piszcie szybko kolejny czekam !!
    ~ the_cisza

    OdpowiedzUsuń
  2. Fernando hero, Juan hero i Jack hero :D Dzieje się w tym rozdziale!
    Byle tylko Kate całkowicie się nie wpuściła w takie życie! Mata ma jej pilnować i koniec kropka!
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś zapomniałam o tym, że muszę przeczytać ten rozdział O.o
    Ja po prostu uwielbiam Fernando w tym opowiadaniu, jest taki omg, idealny *O* Weźcie ich spiknijcie ze sobą czy cuś...
    Rozdział jest genialny *O* Tylko niech Kate się ogarnie no ._.

    OdpowiedzUsuń