Juan:
Od kiedy przyjechaliśmy do szpitala Kate jest nieobecna. Siedzi cały czas przy Vivien i nie odzywa się do nikogo. Jesteśmy tu od wczoraj, a ona nawet nie zmrużyła oka. Nie chce nic jeść. Martwię się o nią, a równocześnie cieszę się, że znowu ją widzę. Myślałem, że już nigdy jej nie zobaczę. Nie usłyszę jej głos. Nie dotknę jej miękkiej skóry. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale przy niej jestem innym człowiekiem. Nie potrafię racjonalnie myśleć i jestem w stanie zrobić dla niej wszystko. Wszystko dla tej ślicznej blondynki, która zawładnęła mną całkowicie. Domyślam się jednak, że nie wróciła tu bez powodu. A jeśli ten narzeczony ją zostawił? Jak bardzo teraz musi cierpieć.
Kate:
To wszystko moja i tylko moja wina. Miałam ochotę się rozpłakać, ale nie chciałam być pocieszana. Nie zasługuje na to. Lekarze twierdzą, że Viv do jutra lub dłużej będzie nieprzytomna. Miała sporą dawkę narkotyków w organizmie i walczyli o nią. Gdybym jej nie zostawiła to teraz siedziałybyśmy przy herbacie i cieszyły się swoją obecnością. Albo planowałybyśmy parapetówkę. Na myśl o tym jak wygląda nasze mieszkanie skrzywiłam się. Trzeba coś z tym zrobić. Tutaj się nie przydam. Wstałam i podeszłam do Fernando i Juana siedzących w rogu sali.
- Mogę mieć do was prośbę? - ci tylko kiwnęli głowami. Widać, że przejęli się tym i również martwili się o Viv. - Posiedzicie tu z nią? Ja muszę doprowadzić mieszkanie do stanu używalności. Siebie z resztą też.
- Pomogę ci. - powiedział Mata wstając. Pokręciłam głową i położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Zostań. Poradzę sobie. - to mówiąc wyszłam i biegiem pokonałam drogę do mieszkania. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, upadłam na kolana i zaczęłam łkać. Nie potrafiłam udawać, że wszystko jest w porządku. Straciłam Nicka, tracę Vivien. Nie wiem ile tak leżałam, ale nie potrafiłam się poruszyć. Ból i żal mnie sparaliżowały. Ktoś zapukał do drzwi, ale zignorowałam to. Ponownie usłyszałam pukanie i znowu. Podniosłam się z trudem i otwarłam drzwi. W progu stali David, John, Eden, Petr, Cesar i Oscar.
- Co wy.. co wy tu robicie? - zapytałam zachrypniętym głosem ocierając łzy z policzków. Pierwszy odezwał się Luiz, który wszedł i mocno mnie do siebie przytulił.
- Przyszliśmy ci pomóc z tym bałaganem. Chyba nie myślałaś, że zostaniesz z tym sama. No już nie płacz, jestem tu. - pogłaskał mnie po głowie, a ja jeszcze mocniej się rozpłakałam. Czułam, że przy nim mogę. Przy nich. Znałam ich krótko, a już traktowałam jak członków rodziny.
- Dziękuje. - tylko tyle udało mi się powiedzieć. Reszta chłopaków po kolei mocno mnie przytuliła i zabrali się do pracy.
- A teraz idziesz do łazienki, gdzie weźmiesz relaksującą kąpiel, a potem coś zjesz i idziesz spać. - już chciałam coś powiedzieć, ale loczek przyłożył mi palec do ust. - Bez sprzeciwów. My tu sobie poradzimy. A i daj w końcu szansę Juanowi, chociaż na rozmowę z tobą. Zależy mu. To on po nas zadzwonił. - uśmiechnął się, pocałował mnie w czoło i zagonił do łazienki. I jak tu ich nie kochać? Postanowiłam zastosować się do zaleceń przyjaciela i po chwili leżałam w wannie gorącej wody zanurzona po szyję. Tego mi było potrzeba by choć na chwilę zapomnieć o koszmarze minionych dni. Wyszłam z łazienki, a chłopaki akurat zbierali się do wyjścia. Mieszkanie wręcz lśniło.
- Nawet nie wiem jak mam wam dziękować. - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Wystarczy, że postawisz flaszkę. - zaśmiał się Eden i mrugnął do mnie. Widać, że już nie miał mi za złe tamtej imprezy.
- A ten tylko o piciu. - pokręcił głową Cesar. - Wystarczy, nam świadomość, że ci pomogliśmy. - podszedł i mocno mnie przytulił, a potem pocałował w oba policzki. Typowo hiszpański gest, który bardzo lubię.
- Już o nic się nie martw i pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. - dodał John i też mnie przytulił. - A teraz pozwólmy naszej masażystce porządnie się wyspać.
- Ale przecież dałam wymówienie.. - zaskoczyły mnie słowa Terrego.
- Myślisz, że pozwolilibyśmy, żeby ktoś cie zastąpił? - Luiz się uśmiechnął.
- Uwielbiam was! - przytuliłam każdego po kolei i pocałowałam w policzek.
- To do zobaczenia na masażu. - powiedział Oscar i wszyscy wyszli. Został David.
- Mam nadzieje, że pozwolisz mi zjeść w twoim towarzystwie. Zamówiłem dla nas pizze.
- Zadajesz głupie pytania. Jasne, że tak. A jaką?
- Hawajska. - wyszczerzył się i usiadł na kanapie, a ja obok niego.
- Moja ulubiona! Skąd wiedziałeś?
- Ma się swoje sposoby. A teraz wcinaj, bo ostygnie.
- Dziękuje. - powiedziałam po raz kolejny dzisiejszego dnia i ugryzłam swój kawałek,. Dopiero teraz poczułam jak głodna jestem. Co ja bym bez nich zrobiła? Choć przez chwilę mogłam zapomnieć dlaczego wróciłam. Wiedziałam, że kiedy Brazylijczyk wyjdzie to zacznę płakać.
***
Luiz i jego wygłupy <3
***
Vivien:
[muzyka]
Czułam się jak śmieć. Nie wiedziałam co się ze mną stało i dlaczego to wszystko zrobiłam. Może chęć przypodobania się Richardowi za bardzo uderzyła mi do głowy. Narkotyki pomagały mi się odprężyć, ale robiłam to tylko dla niego. On twierdził, że to dobre dla nas, dla naszego związku. Teraz wiedziałam, że przesadziłam. Wzięłam 3 tabletki na raz nie wiedząc jakie będą tego skutki. Jedna wystarczyła bym odleciała, a co dopiero trzy. Wpadłam w jego sidła, bo nie miałam się do kogo odezwać. Nie miałam tutaj nikogo zaufanego, a na pewno nie poszłabym do nowych przyjaciół Kate. To byli totalni idioci. Oni też mnie nie lubili, więc po co miałabym to robić ?
Ocknęłam się, lecz nie byłam w stanie otworzyć oczu. Głowa potwornie mnie bolała. Wokół mnie słychać było dźwięki jakichś aparatur. Gdzie ja jestem ? Unoszący się zapach nie był przyjemny. Czułam środki dezynfekujące, jakbym była w jakimś bardzo sterylnym miejscu.
- Zaraz wracam, przyniosę nam kawę - chwilę później ktoś wstał i boleśnie dla moich uszu odsunął krzesło. Skrzywiłam się, zmarszczyłam nos i niepewnie otworzyłam najpierw jedno oko, a później drugie. Pomieszczenie w którym się znajdowałam było strasznie dobijające. Białe ściany, biała pościel i pełno aparatur. Tak, to na pewno był szpital. Ale co ja robiłam w szpitalu ? Czy na prawdę aż tak źle było ze mną ?
Spojrzałam w prawo i obok mnie siedział jakiś mężczyzna, którego w ogóle nie rozpoznawałam. Wysoki brunet, a może blondyn z piegami na całej twarzy. Jego piegowata twarz wywołała uśmiech na mojej twarzy i cichy chichot.
- Kim jesteś ? - spytałam zanikającym głosem i dopiero wtedy zwrócił na mnie uwagę.
- Witaj wśród żywych Vivien. - uśmiechnął się i zawołał pielęgniarkę, po czym wyjął telefon i wyszedł.
Skąd on znał moje imię ? Na prawdę nie potrafiłam go rozpoznać. Chyba nigdy go nie spotkałam. Nawet nie odpowiedział na moje pytanie, tylko rzucił jakimś dziwnym tekstem. "Witaj wśród żywych". Czyżbym umierała ? Owszem nie czułam się na siłach, ale było aż tak źle ?
***
Po wszystkich badaniach tajemniczy piegusek wrócił z jakimś kolegą. Oboje byli uśmiechnięci i bardzo szczęśliwi. Tego drugiego kojarzyłam, ale nie miałam pojęcia skąd. Wiedziałam jednak, że gdzieś już go kiedyś spotkałam. Usiedli obok mnie i patrzyli się jak ciele na malowane wrota. Chyba bardzo źle wyglądałam. Bez makijażu i w rozczochranych włosach. Pewnie też nie za ciekawie pachniałam.
- Jak się czujesz ? - spytał ten drugi i delikatnie ujął moją rękę.
- Kim jesteście ? - zadałam ponownie pytanie. To było dla mnie ważniejsze niż to jak się czuję. Siedziało koło mnie dwóch obcych mi facetów, a ja mam odpowiadać im na pytania ? Nigdy !
- Wybacz Vivien, od razu powinniśmy to zrobić. Nazywam się Juan Mata a to jest Fernando Torres. Jesteśmy przyjaciółmi, o ile mogę to tak nazwać, Kate.
Juan ... To ten Juan o którym mówiła przyjaciółka przed jej wyjazdem ? Jeden z tej całej drużyny piłkarskiej ! O nie ! Co oni tutaj robią ? To oni mnie znaleźli i przywieźli do szpitala ? I skąd wiedzieli gdzie mieszkam ?
- Kate .. Gdzie ona jest ? - spytałam. Chciałam się podnieść, ale piegusek powstrzymał mnie. Zachowywał się jakby się o mnie martwił. A przecież nawet mnie nie znał. Może Kate im kazała ?
- Niedługo tu przyjedzie, już do niej zadzwoniłem. To ona Cię znalazła. Siedziała przy Tobie i nie chciała nawet pojechać do domu by coś zjeść. Strasznie się o Ciebie martwiła. To skarb mieć taką przyjaciółkę jak ona. - wszystko ze szczegółami opowiedział mi Fernando. Juan prawie nie zauważalnie wzdrygnął się na wzmiankę o Kate. Czyżby coś do niej miał ? Może mu się podoba.
Uśmiechnęłam się do siebie i nie mogłam opisać szczęścia jakie mnie spotkało. Kate wróciła do Londynu i już zawsze przy mnie będzie. Znowu będę miała "siostrę", której nigdy nie miałam. Z drugiej strony ciekawiło mnie dlaczego wróciła.
Nie minęło 15 minut jak do wpadła Kate. Uśmiechnęłam się do niej, ale ona wyglądała na przygnębioną, jakby się czymś zamartwiała. Co takiego stało się w Australii ? Jeśli on jej coś zrobił, to go dopadnę gdy tylko wyjdę ze szpitala.
- Viv, obudziłaś się! Jak dobrze! - przytuliła mnie z całej siły. - Fernando, dzięki, że zadzwoniłeś.
- Czyż nie o to mnie prosiłaś ? - Fer uśmiechnął się zadziornie i wstał, ustępując dziewczynie miejsca.
- Co ja bym bez was zrobiła. - uśmiechnęła się i zajęła miejsce przy moim łóżku. - Jak się czujesz kochana?
- Jak widać - uśmiechnęłam się leniwie - Chociaż widzę, że ty wcale nie lepiej - pokazałam jej język. Dziewczyna miała podkrążone oczy, jakby płakała. Ewidentnie coś się stało. Tylko co ?
- A tam gadasz, u mnie okej. Lepiej wytłumacz mi dlaczego zaczęłaś ćpać. - wiedziałam, że poruszy ten temat. Ale co ja miałam jej powiedzieć ? Sama nie wiedziałam dlaczego zaczęłam brać. Juan i Nando siedzieli cicho czekając na resztę wydarzeń.
- Ja ? Ty też mogłabyś zadać sobie to samo pytanie. Kiedyś nie potrafiłaś na nie odpowiedzieć i myślisz, że ja teraz potrafię ? - zapomniałam ugryźć się w język przed wypowiedzeniem tych słów. Wiedziałam, że będzie rozumiała co mam na myśli.
- Ja wiem dlaczego zaczęłam. Wiem też dlaczego skończyłam. Bo o mało nie doprowadziło to do tragedii. Chcesz tego dla siebie? To ten cały Selby cie do tego zmusił?
- O patrzcie ją, to ja już nie mogę popełniać błędów ? Zresztą sama mówiłaś, żebym się z nim umówiła. On do niczego mnie nie zmusił. Podobało mi się to, tak jak Tobie - warknęłam. Byłam wkurzona, wiedząc, że ona sama brała i wtedy nic do niej nie docierało i nie dało się jej nic wytłumaczyć, a teraz ma do mnie pretensje. Jestem dorosła, mogę robić to co żywnie mi się podoba. Zostawiła mnie na pastwę losu w wielkim mieście, czego się spodziewała, że będę siedzieć wieczorami sama w domu, przed telewizorem ?
- Owszem, mówiłam o umówieniu się, a nie wspólnym ćpaniu. - podniosła się - Wiesz co, zrobiłam źle, że wyjechałam. Ale nie było mnie tylko dwa tygodnie! I wyobraź sobie, że wróciłam. Dla ciebie. Zastanawiam się czy słusznie, bo przecież masz już swojego Richarda i nowych znajomych. - oczy jej się zaświeciły - Myślałam, że będziemy mogły usiąść i porozmawiać tak jak dawniej, ale widocznie coś się zmieniło.
- Ale ja w przeciwieństwie do ciebie brałam tylko dwa tygodnie - wiedziałam, że to ją zaboli, bo nigdy nie lubiła mówić o swojej przeszłości, ale ona nie była lepsza. Też mnie raniła. - To po co wysyłałaś swoich znajomych, żeby mnie pilnowali skoro mam swoich ? Ty się zmieniłaś. Wcześniej byś mnie nie zostawiła... Pamiętaj, kto był przy Tobie w ciężkich chwilach.. - powiedziałam i odwróciłam się tyłem do niej. Nie miałam zamiaru dalej ciągnąć tej rozmowy.
- Wysłałam ich, bo sie martwiłam do cholery! Pamiętam, byłaś ty, ale Nick też był. Miałam przepołowić się na pół? Ale wiesz co ci powiem, ja miałam powód, ty nie. Bo mój wyjazd to kiepskie usprawiedliwienie. Na pewno ucieszy cie wiadomość, że już nie muszę wybierać! Widać, że nie mam już ani ciebie ani jego. Cieszę się niezmiernie i wiesz co. Jako ta alkoholiczka i ćpunka idę zrobić to w czym jestem najlepsza. - wyszła szybkim krokiem, trzaskając drzwiami. Zaraz za nią wybiegł jeden z piłkarzy. Drugi starał się mnie uspokoić. Ale nawet go nie słuchałam. Musiałam przemyśleć to co się przed chwilą wydarzyło. Wiedziałam, że ją zraniłam i dopiero po jakimś czasie dotarło to co mi powiedziała na samym końcu. Ona chciała wrócić do nałogu !
- Muszę za nią iść, ona nie może wrócić do ćpania - gwałtownie zeskoczyłam z łóżka, zrywając z siebie wszystkie kabelki.
- Siostro ! - krzyknął Juan i zatrzymał mnie w pomieszczeniu. Szarpałam się i prosiłam go by mnie puścił. Lecz on mnie nie słuchał. Razem z pielęgniarką położyli mnie z powrotem na łóżko i do kroplówki dodała mi środku uspokajającego. Po kilku minutach uspokoiłam się i zauważyłam w drzwiach drugiego z piłkarzy, który przecząco kręcił głową. Nie udało mu się jej zatrzymać. Jak mogłam jej to powiedzieć ?
- Juan ... pojedź za nią - powiedziałam i odleciałam.